Pracodawcy na Lubelszczyźnie zgłosili w pierwszym półroczu tego roku chęć zatrudnienia ponad 14 tys. cudzoziemców, czyli o 1,3 tys. mniej niż w pierwszej połowie ubiegłego roku. Większość zgłoszeń dotyczy Ukraińców, głównie zatrudnianych przy zbiorach owoców.
Jak poinformowała PAP Małgorzata Sokół, p.o. dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie, w pierwszym półroczu tego roku złożono w woj. lubelskim 14 tys. 432 oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemców, z czego 14 tys. 47 dotyczyło Ukraińców.
Najwięcej obywateli Ukrainy zatrudniają zwykle właściciele gospodarstw rolnych w powiatach, w których jest dużo upraw ogrodniczych i sadowniczych: W Kraśniku złożono ponad 4,8 tys. oświadczeń o zatrudnianiu cudzoziemców, w Opolu Lubelskim - około 3,4 tys., w Puławach - około 1,8 tys.
"Zdecydowana większość osób deklarowała zatrudnienie cudzoziemców do pracy w gospodarstwach rolnych. Wśród kilku tysięcy oświadczeń znalazły się tylko cztery zgłoszenia zatrudnienia kierowców samochodów ciężarowych i dwa opiekunek osób starszych" - powiedziała PAP Renata Woś z Powiatowego Urzędu Pracy w Opolu Lubelskim.
Pracodawcy, którzy chcą zatrudnić cudzoziemców, w składanym w urzędzie pracy oświadczeniu muszą m.in. podać informację "o braku możliwości zaspokojenia potrzeb kadrowych w oparciu o lokalny rynek pracy". "To formalność. Niewielu Polaków chce pracować na plantacjach owoców czy w sadach. Nie odpowiada im rodzaj pracy ani wynagrodzenia" - powiedział PAP Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP, który prowadzi gospodarstwo sadownicze koło Kraśnika.
Dodał, że "rynek pracy sezonowej w rolnictwie jest płynny, zależy m.in. od kondycji finansowej gospodarstw, od cen skupu owoców, co z kolei wpływa na wysokość stawek, jakie możemy zaproponować na przykład za zbiór owoców"." Różne jest też zainteresowanie podjęciem u nas pracy przez Ukraińców. Raz przyjeżdża ich więcej, raz mniej. Prawda jest jednak taka, że nasze gospodarstwa nie mogłyby funkcjonować bez pracowników sezonowych zza wschodniej granicy" - powiedział Solis.
Pracownicy sezonowi zarabiają - według Solisa - od 60 do 100 zł dziennie. Najczęściej stosowana stawka za godzinę pracy to 7 zł. "Niektórzy pracują na akord. Stawka za zerwanie np. kilograma wiśni wynosi w tym roku 30-50 gr. Są osoby, które mogą zerwać 250 kg wiśni w ciągu dnia, inne zbiorą tylko 50 kg" - zaznaczył Solis.
Szara strefa w pracy sezonowej jest, zdaniem Solisa, niewielka, bo za nielegalne zatrudnienie pracownika grozi kara do 10 tys. zł. Pracownicy sezonowi są zatrudniani na podstawie umów o dzieło lub umów zlecenia. "Lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie w Polsce statusu pracownika dorywczego, z systemem ryczałtowego odprowadzania składek na ubezpieczenie społeczne i podatków. Rotacja wśród pracowników sezonowych jest bardzo duża i procedury ich zatrudniania powinny być jak najprostsze" - uważa Solis.
Od 2007 r. obowiązują w Polsce uproszczone procedury zatrudniania do prac sezonowych obywateli pięciu państw spoza UE: Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Ukrainy i Rosji. Zniesiono wówczas obowiązek uzyskiwania przez nich zezwolenia na pracę, jeśli czas wykonywania pracy nie przekracza sześciu miesięcy w ciągu roku. Zezwolenia zostały zastąpione przez oświadczenia o zamiarze powierzenia wykonywania pracy cudzoziemcowi, które pracodawcy składają w urzędach pracy.
W ostatnich latach pracę sezonową podejmowało na Lubelszczyźnie 20-22 tys. cudzoziemców rocznie.
7481442
1