Zapowiadanych przez sadowników pikiet raczej nie będzie. Przetwórnie zaczęły podwyższać ceny skupu jabłek po tym, jak ogrodnicy ograniczyli dostawy, a i sadownicy nie chcą przetrzymywać towaru przez całą zimę. Rolnicy martwią się jednak o przyszłość swoich gospodarstw.
Konflikt między sadownikami i przetwórniami narastał od miesiąca. Rolnicy buntowali się przeciwko niskim cenom jabłek przemysłowych. W końcu sierpnia zeszłego roku przetwórnia w Tarczynie płaciła 38 groszy za kilogram, w tym roku tylko 30 groszy. Szefowie przetwórni powołują się na prawa rynku: Cena koncentratu w zeszłym roku przekraczała 1,25 euro, a w tym roku ciężko osiągnąć 1,02 euro. – mówi Jacek Małecki Binder International Tarczyn
Sadownicy uważają, że niskie ceny jabłek to efekt zmowy przetwórni. Mówią, że ograniczyli dostawy, ponieważ negocjacje nie przynosiły rezultatu. Jedni przestali zrywać owoce, inni gromadzili je w chłodniach. Efekt? Tak wyglądały w piątek pojemniki niektórych przetwórni. Zakłady pracowały na pół gwizdka.
Mirosław Maliszewski Zw. Sadowników RP: Przez lata pokazywałoto, że jest to jedyna metoda skutecznej negocjacji z zakładami.
Od października ceny jabłek zaczęły rosnąć, ale czy osiągną najwyższe zeszłoroczne ceny, czyli 45-47 groszy za kilogram? Właściciele przetwórni mówią, ze wszystko zależy od podaży i grożą, że jej sztuczne ograniczanie może spowodować odwrót kupców od polskiego rynku. Sadownicy zaś skarżą się na niską opłacalność produkcji, bo w większości ich gospodarstwa są przeinwestowane i wiele jest zadłużonych.
Ceny jabłek na eksport też nie cieszą sadowników. Tym bardziej, że nadal są problemy z wysyłaniem owoców do Rosji.