Przejazd autostradami będzie tańszy o połowę, bo...
5 stycznia 2016
Rząd obniży nam opłaty za przejazd skandalicznie drogimi autostradami. Nawet o połowę. Ale to nie troska rządzących o nasze kieszenie, tylko strach przed Unią Europejską, która zagroziła, że jeśli opłaty nie spadną, to zażąda zwrotu dotacji na budowę szybkich dróg. Bo unijne pieniądze były po to, by Polacy mieli wreszcie po czym szybko jeździć, a nie po to, by państwo miało na tym zarabiać.
Przejazd samochodem osobowym autostradą z Gdańska do Torunia kosztuje 27,9 złotego, a z Konina do Strykowa 26 złotych, nie licząc paliwa. Takie są dziś horrendalne opłaty na tych skrawkach polskich autostrad. Jeśli dodamy cenę benzyny, która dochodzi do 6 złotych za litr, nie ma co się dziwić, że Polaków już nie stać na poruszanie się autami po kraju. Za minimalne wynagrodzenie Polak zatankuje cztery razy mniej paliwa niż Niemiec, w dodatku nasz zachodni sąsiad ma szybkie drogi za darmo. Ale nawet tam, gdzie pobiera się opłaty, pensja wystarcza na znacznie dłuższą autostradową jazdę niż u nas.
Na podwyższenie płacy minimalnej i obniżenie cen paliwa nie mamy na razie co liczyć. Ale pojawiła się nadzieja, że stanieją opłaty za przejazd państwowymi autostradami. – Pod lupą resortu transportu są stawki za przejazd pojazdów lekkich autostradami zarządzanymi przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad – ujawnił „Rzeczpospolitej” Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy Ministerstwa Transportu.
To jednak nie dobra wola polityków, tylko strach przed karami Unii. Unijni urzędnicy stwierdzili bowiem, że Polacy płacą za dużo i grożą rządowi koniecznością zwrotu gigantycznych dofinansowań z Brukseli, które poszły na polskie drogi. Rząd szybko policzył i wyszło mu, że bardziej opłaca się zmniejszyć stawki za jazdę po autostradach. Opłaty będą jednak obniżane tylko na odcinkach zarządzanych przez Skarb Państwa – nie ma więc szans na odgórne obniżenie opłat na odcinku A4 z Katowic do Krakowa lub A2 z Nowego Tomyśla do Konina.