Koniec 2011 to termin po którym nie będzie już przedsiębiorstw z branży rolno spożywczej z udziałami właścicielskimi skarbu państwa. Tak kilkanaście miesięcy temu postanowił rząd.
Czas ucieka, a o prywatyzacji tego sektora słychać niewiele. A do sprywatyzowania jest około 70 firm, z czego 34 to przedsiębiorstwa w których skarb państwa jest pełnym właścicielem lub posiada więcej niż 50% udziałów. Pozostałe zakłady to tak zwane „resztówki” w nich udział skarbu państwa waha się od kilku do kilkunastu procent.
Czy już niebawem, by dotrzymać obiecanych terminów, nie będzie trzeba bardzo się śpieszyć? Dotychczasowa praktyka pokazuje, że w wypadku tej branży pośpiech jest bardzo złym doradcą.
Podczas tak zwanej „dużej prywatyzacji” sektora rolno spożywczego, przeprowadzanej w latach 1993-97 popełniono wiele błędów. Podstawowy to nie stworzenie rolnikom możliwości szerokiego zakupu akcji. Czy dziś uda się tego błędu uniknąć?
Elewator zbożowy i młyn, zakład przetwórstwa mięsa, rynek hurtowy, zakłady tytoniowe, zakłady przetwórstwa ziemniaków czy zakłady przetwórstwa owocowo warzywnego to firmy bardzo mocno związane z rolnikami i regionem na którym działają. Dla współpracujących z nimi dostawców surowca najważniejszą rzeczą jest to, by po zmianie właściciela zachowały dotychczasowy charakter.
W większości państw Europy pakiety kontrolne takich przedsiębiorstw należą do rolników. Tak powinno być i u nas, ale jak to zrobić. Zarówno rolnicy jak i pracownicy tych zakładów mogą mieć kłopot z kupieniem akcji, nawet po preferencyjnych cenach.
Powód jest prosty – brak pieniędzy. Czy można będzie kupować akcje na raty, a może mogą być uruchomione preferencyjne linie kredytowe? Jak dobrze sprzedać wspólny majątek? Z jakich doświadczeń korzystać by planowana prywatyzacja nie zakończyła się klęską?