Nie powiodła się kolejna próba sprzedaży obu zakładów azotowych (Zakłady Azotowe Kedzieżyn Koźle i Zakłady Azotowe Tarnów-przyp ppr.pl). Co teraz? Czy polska chemia znajdzie w końcu zagranicznego inwestora, czy też może restrukturyzację trzeba będzie przeprowadzić własnymi rękami?
Niepowodzenie prywatyzacji obu firm chemicznych nie jest niespodzianką. Czy był więc sens prywatyzacji obu firm? Czy konieczna była właśnie taka weryfikacja przez rynek oczekiwań właściciela co do ceny? Okazało się (a może miało się okazać...), że polskie firmy chemiczne nie są skarbem, którego inwestorzy aktywnie pożądają. Pozorna być może porażka prywatyzacyjna osłabiła argumenty doktrynalnych przeciwników "wyprzedaży rodowych klejnotów" polskiej gospodarki. W przypadku prywatyzacji polityka gra zwykle ważną, a niekiedy nawet główną rolę. Potwierdzają to słowa decydentów.
- Nie traktuję faska prywatyzacji ZAK i ZAT jako porażki - ocenia minister skarbu Aleksander Grad. - To, że zakończyliśmy proces bez rozstrzygnięcia, świadczy tylko o tym, że nie chcieliśmy sprzedawać obu firm za każdą cenę. Oskarża się nas, że wyprzedajemy państwowe firmy za wszelką cenę, tymczasem tak jak w przypadku ZAK i ZAT dokładnie analizowane są oferty. Jeżeli naszym zdaniem ich atrakcyjność jest zbyt niska, wówczas do prywatyzacji nie dochodzi.
Jak zaznacza Grad, decyzja o zaniechaniu sprzedaży nie oznacza całkowitej rezygnacji z planów prywatyzacyjnych wobec ZAT i ZAK.
Proces prywatyzacyjny obu firm chemicznych rozpoczął się rok temu. Można byłoby rzec, że rozpoczął się pod złą gwiazdą. Wszystko bowiem wskazywało na to, że sprzedać korzystnie zakłady chemiczne nie będzie łatwo.
- Już wtedy widzieliśmy, że branża znajduje się w poważnych tarapatach z powodu kryzysu gospodarczego. Nikt jednak nie przypuszczał, że problemy będą aż tak poważne - przyznaje Jerzy Majchrzak, dyrektor Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.
Pierwsza połowa ubiegłego roku to apogeum kryzysu gospodarczego. Wielu odbiorców produktów chemicznych zmniejsza lub wstrzymuje produkcję. W tarapatach znalazł się zarówno przemysł samochodowy (największy odbiorca tworzyw sztucznych), jak i wiele innych branż. Co więcej, pogorszyła się sytuacja na rynku nawozowym. Chcąc przeczekać trudny okres, wielu producentów rolniczych ograniczyło zakupy nawozów do minimum lub posiłkowało się wyłącznie zapasami. Doszło do nienotowanego od wielu lat spadku cen nawozów. Nic więc dziwnego, że branża popadła w tarapaty finansowe. Trzeci kwartał ubiegłego roku był dla polskich zakładów chemicznych fatalny. Pojawiły się kłopoty z regulowaniem należności, rosło zadłużenie. W spółkach nie tylko pojawiła się strata netto. Jeszcze gorsze, bo źle rokujące na przyszłość, było zmniejszenie się przychodów i strata operacyjna.
8163946
1