„Ceny żywności spadają, a nasze koszty rosną i to w znacznie szybszym tempie. Oczekujemy od rządu, że wesprze nas w tak trudnym dla rolnictwa czasie, inaczej czeka nas katastrofa”. Tak mówią rozgoryczeni francuscy rolnicy, którzy rozpoczynają strajk w stolicy kraju.
Bladym świtem do Paryża zaczęły zjeżdżać się traktory. Przeszło tysiąc maszyn i 5 tysięcy uczestników weźmie udział w dzisiejszej demonstracji. Nie będzie taryfy ulgowej - zapowiadają organizatorzy.
Bruno Haas: jesteśmy zrujnowani i domagamy się pomocy od rządu, mam nadzieję, że nie przyjdzie ona za późno.
Wśród protestujących głównie producenci zbóż, którzy są załamani obecną sytuacją na rynku. Wielu rozważa rezygnację z upraw, bo nie widzą perspektyw na poprawę. Ich sukces - czyli rekordowe zbiory ziarna - przekuł się w porażkę. Towaru jest tak dużo, że ciężko go sprzedać po zadowalających cenach.
Bruno Haas: do tej pory nikt nas nie słuchał, może teraz dotrzemy do polityków. Najważniejszy postulat, to zmniejszenie kosztów a później takie działania, które pozwolą na sprzedaż ogromnych zapasów.
Na wieczór planowane jest spotkanie z unijnym komisarzem do spraw rolnictwa - Dacianem Ciolosem.