Polski producent spełniający normy UE może swój towar sprzedawać we wszystkich krajach wspólnoty europejskiej. Otworzył się dla nas największy na świecie rynek konsumentów. Największy, bo biorąc pod uwagę siłę nabywczą i ilość obywateli UE, Europa zdecydowanie wyprzedza nawet takie mocarstwa jak USA czy Chiny. Dla porównania, mierzony siłą nabywczą rynek rosyjski jest mniejszy od rynku belgijskiego.
Podstawowym pytaniem jest więc, czy to otwarcie zostanie właściwie wykorzystane przez polskich producentów; zwłaszcza przez przetwórców płodów rolnych. Jest to problem ważniejszy nawet od przeliczenia możliwości skorzystania przez Polskę z pomocy unijnej.
Zdobycie rynku oznacza przekonanie konsumentów, że nasz produkt jest najlepszy. A zatem konieczna jest różnorodna promocja. Promocja robiona nie tylko przez firmy producenckie na specjalistycznych targach.
Warto tu zwrócić uwagę na zachowania polityków z innych państw europejskich.
W Niemczech przepisy prawne wręcz obligują urzędników by kupowali wyłącznie
niemieckie samochody służbowe i latali Lufthansą. Obok zaś przepisów prawnych
równie silne są obowiązki zwyczajowe. Byłoby skandalem gdyby kanclerz Schroder
podejmował gości podając wino francuskie. Przyjaźń z Francuzami jak najbardziej,
ale na niemieckim stole muszą być wina z Nadrenii. Faktyczny skandal w Wielkiej
Brytani wywołał fakt, że książe Karol nie chciał publicznie delektować się
wołowiną z Yorkshirre; a w Stanach niepochlebna wypowiedź Busha Seniora o
brokułach.
Zachowania i wybory polityków to też forma promocji. Dlatego są
tak skrupulatnie obserwowane.
Ta zasada powinna przenosić się na szczebel lokalny i regionalny. To są
czasami drobiazgi, ale drobiazgi ważne. Urząd Miasta Częstochowy w formie
promocji na wszelkiego rodzaju imprezach zagranicznych rozdaje cukierki -
krówki. Na podobnie zasadzie odwiedzający nasze lokalne stoisko na targach
częstowani są wodą mineralną z Myszkowa. Bielsko - Biała raczy ważnych
kontrahentów kieliszkiem wódki ze swojego Polmosu. W modzie jest także wiejski
chleb ze smalcem.
Suma takich drobiazgów tworzy dobry klimat dla polskich
produktów. Nie jest to forma promocji określonego producenta, ale istotna próba
budowania zaufania do polskiej żywności.
Warto by takich przykładów było
więcej. Unia to trudny rynek, można tu mówić o przesycie różnorodności. Ale jest
o co walczyć. Przekonanie konsumentów, że polska żywność jest najlepsza i
najzdrowsza to najlepsza forma inwestycji w rozwój naszego
rolnictwa.