Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Prezesi nie odpowiadają na proste pytania

26 maja 2006

Czy ktoś policzył, ile będzie kosztować wygaszenie cukrowni, a ile kosztowałaby jeszcze jedna kampania? - pytał w czwartek poseł Tadeusz Woźniak i związkowcy z cukrowni w Ostrowach, Wożuczynie, Częstocicach i Tucznie. Tomasz Olenderek i Jarosław Poniatowicz z Zarządu KSC, zamiast odpowiedzieć, zmieniali temat lub milczeli.

Z prawie godzinnym opóźnieniem rozpoczęło się w czwartek spotkanie związkowców z cukrowni - oddziałów Krajowej Spółki Cukrowej Polski Cukier, które w tym roku mają być wygaszone, z Tomaszem Olenderkiem i Jarosławem Poniatowiczem z zarządu KSC. Do Ostrów (powiat kutnowski, województwo łódzkie), poza miejscowymi związkowcami, zjechali przedstawiciele załóg z Wożuczyna, Tuczna, Częstocic i Małej Wsi.

- Prezesi zawsze się spóźniają - żalili się związkowcy, czekając kiedy przyjadą, każdy osobnym samochodem, prezesi KSC. - Przynajmniej nie mamy złudzeń, wiemy, że nikt nas nie szanuje, ale dlaczego nie szanują własnego czasu?

Spotkanie rozpoczęło się od odczytania pisma do zarządu KSC, które podpisali związko wcy z Ostrów, Wożuczyna, Tuczna i Częstocić. Kopię pisma wręczono przedstawicielom zarządu KSC, a ci schowali ją głęboko.

- Wiem, dlaczego nie podpisali się pod tym pismem związkowcy z Małej Wsi - Tomasz Olenderek pokusił się na jedyny i krótki komentarz na ten temat. - Mała Wieś ma pewną produkcję biopaliw. Mają potężnego inwestora, samorząd województwa mazowieckiego...

- Wystosowałem, razem z posłem Zbonikowskim, pismo w sprawie Cukrowni Ostrowy do pana premiera Marcinkiewicza - mówił Tadeusz Woźniak, poseł ziemi kutnowskiej, reprezentujący Prawo i Sprawiedliwość. - Pod pismem podpisało się 75 posłów z różnych ugrupowań. Domagamy się rozważenia takiej możliwości, aby jeszcze co najmniej przez rok Ostrowy produkowały cukier, a w międzyczasie ewentualnie byłyby przygotowywane do produkcji biopaliw. Czy ktoś policzył, ile kosztowałoby utrzymanie produkcji w Ostrowach jeszcze przez jedną kampanię w porównaniu do kosztów wygaszenia cukrowni?

Pytanie zostało bez odpowiedzi. Poseł Woźniak powtarzał je jeszcze potem kilkakrotnie, prosząc o wyliczenia. Prezesi Olenderek i Poniatowicz albo milczeli, albo, wywołani na siłę do odpowiedzi... zmieniali temat.

- Zarzucam zarządowi spółki to, że robi wszystko, aby rozproszyć naszą załogę - mówił Witold Antczak z Ostrów. - Robicie panowie wszystko, żeby sprawy przeciągać. Na jednym ze spotkań w Warszawie prezes Poniatowicz obiecał, że przyjedzie do Ostrów osoba, która sprawdzi, jakie są możliwości produkowania u nas biopaliw. Minęło kilka tygodni i nikt nie przyjechał. Mówicie nam cokoklwiek, żeby tylko nas się pozbyć, żeby rozmowa się skończyła. A potem przyjdzie lipiec i zapytacie nas: dacie radę zrobić remont i przeprowadzić kampanię? Wiecie, że wtedy już nie zdązymy. I będzie po wszystkim. Ale czas na pogaduszki się skończył - następnym spotkaniem może być już akcja protestacyjna...

- Krajowa Spółka Cukrowa jest jednym podmiotem, a pracownicy wszystkich cukrowni są jedną załogą - "odpowiadał" Jarosław Poniatowicz. - Proces zamykania oddziałów trwa od kilku lat, od roku wiadomo, że teraz do zamknięcia jest pięć oddziałów. Teraz trzeba się zastanowić, czy w Polsce za kilka lat ma być produkowany cukier w KSC czy nie? Do tej pory sytuacja finansowa KSC była różna. Może się tak stać, że spółki nie będzie stać na zadania osłonowe.To, co robi KSC, to i tak najłagodniejsza restrukturyzacja w branży cukrowej, ale jest bardziej kosztowna niż w innych koncernach.

- My nie jesteśmy przeciw restrukturyzacji - wyjaśniał Witold Antczak. - Ale jej program był opracowywany wiele lat temu. 13 maja ubiegłego roku została podjęta uchwała o wygaszeniu naszej cukrowni. Dlaczego już wtedy zarząd nie przedstawił żadnej propozycji produkcji alternatywnej? Nam chodzi o to, żeby w tym zakładzie i z tą załogą przjeść w inną produkcję, dającą szansę długotrwałego zatrudnienia. Tu jest teren wiejski, jak zlikwidowana będzie cukrownia, to zagrożona jest też gmina, nie ma innych zakałdów, gdzie ludzie znajdą pracę? Nas urządza nawet jedna kampania!

- Program restrukturyzacji KSC od początku był spalony - mówił związkowiec z Tuczna. - W oddziałach KSC powinien być produkowany cukier i jednocześnie wyroby oparte na własnym cukrze. Byłem w siedzibie koncernu Suedzucker. Oni tak robią. Podstawą produkcji są właśnie wyroby oparte na wyprodukowanym u nich cukrze. Dlaczego my nie możemy tego robić? Niech jedne cukrownie produkują cukier, a w innych oddziałach róbmy z tego budynie, kisiele...

- Jak ja o takiej produkcji alternatywnej rozmawiałem w jednej z cukrowni, to mnie ludzie chcieli w kosmos wysłać - odpowiadał Tomasz Olenderek. - Choć z punktu widzenia pracowników drugorzędną sprawą powinno być to, co sie produkuje, ważne, aby pracowac i dostawać za to godziwą zapłatę. Mała Wieś jest w innej sytuacji, bo ludzie tam zrobili coś sami. I to za plecami dyrekcji! Teraz, nawet jakby KSC chciało coś odkręcić, to się nie da, bo sprawy zaszły za daleko. Nie ma już możliwości odstąpienia od produkcji biopaliw w Małej Wsi...

- Nie jesteśmy oszołomami, którzy mówią: nie, bo nie - mówił zwiazkowiec z Wożuczyna. - Ale pewnych rzeczy nie można robić "poza plecami". Inaczej inwestorzy rozmawiają z pracownikiem, inaczej z dyrektorem zakładu, a inaczej z zarządem KSC. Nie wymagajcie od związkowców, aby szukali inwestorów.

- To MY tworzyliśmy ten koncern - mówił Andrzej Kawałko z Wożuczyna. - Ale uważam, że źle wytypowano cukrownie wiodące. Cukier powinien być tam produkowany, gdzie jest najtaniej. A tak nie jest! Gdy powstawał koncern, były plany, że będzie wielofunkcyjny... Dlaczego się tak nie stało? Ludzie to widzą. Gdybyśmy nie uspokajali załóg już dawno pojechałyby do Torunia i Warszawy (tam znajdują się siedziby centrali spółki). A jak przebiega restrukturyzacja? Na "ścianie wschodniej" było na początku 10 cukrowni. Jeśli zostanie zlikwidowany Wożuczyn to zostaną cztery. W żadnym z wygaszonych zakładów nie uruchomiono produkcji, która miałaby obroty porównywalne z cukrownią. Zarząd koniecznie musi coś zrobić, aby dywersyfikowac produkcję!

- Też uważam, że w przyszłości 30-40 procent dochodu spółki powinna pochodzić z produkcji biopaliw - odpowiadał Tomasz Olenderek. - Ale do tej pory nie ma odpowiedniej ustawy...

- Do sejmu wpłynęły trzy projekty poselskie w tej sprawie - mówił poseł Tadeusz Woźniak. - Bardzo szybko powinien wpłynąć jeszcze jeden najważniejszy projekt: rządowy. Rządowe projekty są z reguły najlepsze, choćby przez to, że są przygotowywane przez armię fachowców. W tym sejmie jest wola szybkiego uchwalenia tej ustawy. W poprzedniej kadencji tej woli nie było. Ale właśnie dlatego, że dokumant wkrótce będzie, i czekając na konsekwencje wejścia w życie tej ustawy... czy ktoś obliczył, jakie skutki finansowe dla KSC przyniosłaby jeszcze jedna kampania w Ostrowach? Czy byłoby to bardzo drastyczne? Dajmy sobie rok czasu, skorzystajmy z tego, co teraz dzieje się na świecie...

- Nie ma takiej szansy, żeby przeprowadzić to bezboleśnie - odpowiadał posłowi prezes Jarosław Poniatowicz. - Nasze cukrownictwo na pewno jest z XX-go wieku, ale pytanie brzmi, z której jego częsci? Inni, którzy produkują cukier idą do przodu...

- Ale czy ktoś to policzył? - pytał dalej Tadeusz Woźniak, nie przyjmując wymijających pób odpowiedzi członków zarządu KSC. - Bo ja sobie policzyłem!!! Koncern miał w ubiegłym roku 6-7 milonów zysku. Mówimy o pięciu wygaszanych cukrowniach. Jeśli w każdej z nicj po 20 osób skorzysta z programu dobrowolnych odejść to bedzie razem 100 osób. Jeśli będą to wiekowi stażem pracownicy i dostaną maksymalne stawki - po 60 tysięcy złotych - to te odporawy będą kosztowały spółkę 6 milionów złotych! A jeśli tych pracowników będzie 300? 500? To będzie 15-25 milionów! A może jeszcze więcej. Na dodatek trzeba będzie płacić ludziom, którzy nie odejdą, opłacić ochronę mienia... Czy więc nie lepiej będzie puścić jeszcze tę jedną kampanię, bo tak czy owak na wyprodukowanym cukrze spółka coś zarobi?

- Rok temu też to mówiono: jeszcze jedna kampania... - odpowiedział Jarosław Poniatowicz. - A dwa lata temu brakowało pieniędzy na finfnsowanie bieżacej działalności spółki...

- Czy zarząd nie może czy nie chce nic zrobić? - pytał Witold Antczak z Ostrów. - My przyłożyliśmy ręce do utworzenia spółki, a teraz spółka wali nas w łeb. Sami zrestrukturyzowalismy zatrudnienie, zlikwidowaliśmy punkty odbioru buraków. A teraz ci, co mieli wszystko w nosie śmieją się z nas i żyją sobie w najlepsze... Czy odrzucacie nasze argumenty? Mamy gdzieś wyżej pukać?

Także i to pytanie pozostało bez odpowiedzi.

- Czy nasze cukrownie, te które wytypowano do zamknięcia przynoszą straty? - zapytali wszyscy związkowcy.

Odpowiedzią była tylko cisza...

- To spotkanie to strata czasu - mówił po spotkaniu poseł Tadeusz Woźniak. - Zastraszające jest to, że przedstawiciele zarządu nie potrafią odpowiedzieć na najprostsze pytania. Gdyby przedstawili rzeczowe argumenty i wyliczenia dotyczące zamykanych cukrowni nikt nie mógłby zaprotestować. Ale widocznie tych argumentów i wyliczeń nie ma...

 

od lewej: poseł Tadeusz Woźniak, Jarosław Poniatowicz, Tomasz Olenderek, Robert Sikorski, dyrektor Cukrowni Ostrowy

 
   

 

Tomasz Olenderek

 

 

Jarosław Poniatowicz

   
   

 

prezesi po spotkaniu byli zadowoleni...

 

związkowcy znacznie mniej...

 

Wiesław Szymczak i Tadeusz Woźniak

 Kliknij na miniaturkę, aby zobaczyć większe zdjęcie


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę