Leszek Miller po awaryjnym lądowaniu rządowego śmigłowca Mi-8 trafił do szpitala. Ma złamane dwa kręgi piersiowe, ale nie jest to poważne złamanie, kręgi są jedynie nadłamane. W obowiązkach zastąpi go wicepremier Marek Pol.
Rzecznik rządu Marcin Kaszuba poinformował, że w związku z wypadkiem dowódca Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej gen. Ryszard Olszewski powołał komisję do zbadania przyczyn zdarzenia.
Z powodu obrażeń odniesionych przez premiera i konieczności jego hospitalizacji nie dojdzie do jednodniowej wizyty szefa polskiego rządu dzisiaj w Irlandii.
- Premier czuje się bardzo dobrze, oczywiście jak na tego typu uraz - powiedział dziennikarzom dzisiaj rano dyrektor szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie Marek Durlik.
- Jesteśmy zaskoczeni, jak szybko premier dochodzi do zdrowia i bardzo dobrej formy psychofizycznej. Właściwie już dziś chciałby wstawać, podjąć swoje normalne obowiązki - poinformował.
Dodał, że lekarze sądzą, iż w ciągu kilku dni premier będzie mógł powrócić do wykonywania obowiązków, będą jednak zalecać, aby przez najbliższe dwa, trzy dni nie opuszczał łóżka i odpoczywał.
Lekarz powiedział, że premier będzie dostawał leki przeciwobrzękowe, które zapobiegną powstawaniu powikłań "po jednak dosyć poważnym wypadku".
Awaryjne lądowanie śmigłowca Mi-8 z kilkunastoma osobami na pokładzie, oprócz premiera m.in. także szefową jego gabinetu politycznego Aleksandrą Jakubowską, miał miejsce wczoraj, niedaleko Piaseczna pod Warszawą.
Według komunikatu Centrum Informacyjnego Rządu, oprócz Millera i Jakubowskiej ranni zostali: dwaj pracownicy CIR-u, lekarz, pięciu oficerów BOR-u, 3 pilotów i stewardessa. Wszyscy oni są hospitalizowani w warszawskich szpitalach - przy ul. Wołoskiej, Szaserów, Solec, Stępińskiej i Barskiej.
CIR podało późnym wieczorem, że premier doznał "uszkodzenia jednego kręgu piersiowego bez przemieszczenia, nie wymaga leczenia operacyjnego, stan premiera jest dobry".
Najciężej ranny jest oficer BOR-u, który w wyniku uderzenia śmigłowca o ziemię został uwięziony między fotelami. Wydobycie go z maszyny zajęło prawie godzinę. Mężczyzna jest w stanie ciężkim, ma prawdopodobnie obrażenia wewnętrzne. Przewieziono go do szpitala wojskowego przy ul. Szaserów w Warszawie.
Aleksandrze Jakubowskiej opatrzono w szpitalu powierzchowną ranę głowy. Szefowa gabinetu premiera ma też uszkodzone dwa kręgi. Małgorzata Kozłowska, pracownica CIR-u, miała założony drenaż klatki piersiowej z powodu odmy. Ale, jak powiedział Durlik, nie była to poważna operacja.
- Na szczęście nic poważnego się nie stało. Zarówno pan premier, jak i pani minister Jakubowska i pozostałe osoby są w stanie ogólnym dobrym - powiedział dziennikarzom dr Durlik.
Jak poinformował, rozmawiał z premierem, który jest w bardzo dobrej formie. Według Durlika, szef rządu kilka dni spędzi w szpitalu na obserwacji. Po niedzieli lekarze będą wiedzieli, kiedy Leszek Miller opuści szpital.
Według rzecznika rządu Marcina Kaszuby, do wypadku doszło ok godz. 18.30 w odległości 14 km od lotniska Okęcie, niedaleko Chojnowa. Śmigłowiec już przygotowywał się do lądowania na Okęciu, gdy nastąpiła awaria. Jak powiedział Kaszuba, przyczyną lądowania najprawdopodobniej była awaria silników, być może związana z ich oblodzeniem. Śmigłowiec leciał z Dolnego Śląska, gdzie szef rządu gościł w czwartek.
Przed godz. 21 zakończono akcję ratowniczą - podała straż pożarna. - Śmigłowiec jest praktycznie cały strzaskany. Prawdopodobnie runął, bo przestały pracować silniki. Ma połamane śmigła. Obcięte są konary drzew na wysokości jednej trzeciej w promieniu ok. 50 metrów od miejsca wypadku - powiedział świadek zdarzenia. Inni świadkowie awaryjnego lądowania śmigłowca mówią, że premier został wyniesiony z maszyny: był "przytomny, ale bardzo blady".
W związku z wczorajszymi wydarzeniami szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Czesław Piątas powołał komisję do wyjaśnienia przyczyn zdarzenia. Pracami komisji kieruje płk Ryszard Michałowski inspektor bezpieczeństwa lotów sił zbrojnych RP - poinformował rzecznik szefa sztabu generalnego WP płk Zdzisław Gnatowski.
Śmigłowiec, którym leciał premier, przeszedł remont generalny w maju 2002 roku. Maszyna pochodzi z 1977 r. Miała prawo latać jeszcze przez dwa lata - do 2005 r. Pilot wcześniej nie zgłaszał żadnych usterek maszyny.
Śmigłowce Mi-8, z których jeden lądował w czwartek wieczorem awaryjnie pod Warszawą, są własnością MON-u i wchodzą w skład 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Do tej pory nie było informacji o awariach bądź wypadkach śmigłowców dla VIP-ów.
Helikopter Mi-8, który uległ wczoraj wypadkowi, to konstrukcja rosyjska z lat 60. Zbudowano ponad 12 tys. egzemplarzy tej maszyny (również jego nowszych wersji Mi-17 i Mi-171). Były one przygotowywane dla wojska i do zadań cywilnych. 2,8 tys. śmigłowców zostało wyeksportowanych, m.in do Polski i ok. 40 innych krajów.