Siła nabywcza złotówki jest ciągle niska i będzie tak, dopóki rząd nie zdecyduje się na zmiany w systemie podatkowym i obniżenie kosztów funkcjonowania państwa. Jeszcze kilka lat temu przeciętny Polak zaciągał w banku kredyt, by kupić samochód i mieszkanie, teraz bierze pożyczkę po to, żeby przeżyć.
Polacy narzekają na to, że mało zarabiają i w większości wypadków taka jest prawda. O ile płace brutto wyglądają jeszcze przyzwoicie, to po odjęciu składek ZUS i zaliczek fiskusa pozostaje z nich tylko połowa. Budżet centralny jak worek bez dna, wysysa z ludzi i gospodarki pieniądze potrzebne na rozwój.
Pracujący w handlu, usługach i przemyśle na stanowiskach poniżej kierowniczego zarabiają poniżej 1 tys. zł. Podobnie jest w oświacie i służbie zdrowia, płace w budżetówce zostały zamrożone, a pracodawcy niechętnie przyznają podwyżki i premie. Przy zastopowanych dochodach rosną czynsze, energia, gaz, woda, benzyna, słowem wszystkie koszty utrzymania.
Skutek jest taki, że Polacy zapożyczają się, by podreperować domowe budżety. Pożyczka jest przeznaczana na kupienie dzieciom podręczników do szkoły i butów na zimę. Inni biorący zwykle krótkoterminowy kredyt, opłacają zaległy czynsz, lub próbują spłacić odsetki od wcześniej zaciągniętej pożyczki. – Obserwujemy wyraźną tendencję odchodzenia klientów od kredytów długoterminowych wysokiej wartości na rzecz niewielkich pożyczek krótkoterminowych.(...) Kredyty samochodowe i hipoteczne nie są już dla banków taką lokomotywą jak dawniej – powiedział Nowej Trybunie Opolskiej Grzegorz Wójcik, dyrektor Oddziału Banku Przemysłowo-Handlowego PBK SA w Opolu.
Mogłoby się wydawać, że gospodarka osiągnęła dno i od teraz może być już tylko lepiej. Tymczasem, w kwietniu przemysł sprzedał towary na kwotę o 4,1% mniejszą niż w 2001 roku, a od stycznia do maja br. sprzedaż zmalała o 1,4%. Wynika z tego, że dna jeszcze nie osiągnęliśmy, chociaż paradoksalnie może to byłoby lepsze.
.png)
Zaloguj przez Facebook
