Jeden z mężczyzn trzymał psa na smyczy, drugi uderzał młotkiem w łeb. Wynajęła ich właścicielka kundla. Wcześniej próbowała uśmiercić go trutką na szczury. Chciała pozbyć się zwierzęcia, bo szła do szpitala.
Wolałabym o tym nie wiedzieć. To się w głowie nie mieści – mówi Krystyna Pomarańska z Lubelskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. Do zdarzenia doszło w styczniu w Nieledwi pod Hrubieszowem. Proces rozpocznie się w tym miesiącu w Hrubieszowie. Z materiałów prokuratury wynika, że 55-letnia rencistka przez trzy dni próbowała otruć swojego kundla. Gdy metoda zawiodła, zleciła zabójstwo psa 31-letniemu Rafałowi G. Mężczyzna wziął do pomocy 20-letniego bratanka.
Świadkami egzekucji było trzech kilkuletnich chłopców. To dzięki ich zeznaniom udało się posadzić na ławie oskarżonych zleceniodawczynię i zabójcę zwierzęcia (młodszy z mężczyzn zmarł). Rafał G. odpowie dodatkowo za groźby pod adresem 9-letniego świadka. Gdy malec zapowiedział ujawnienie zbrodni, groził mu zabójstwem. Rafał G. się nie przyznaje. Zabiłem go z litości, aby się dłużej nie męczył – zeznał, podkreślając, że choć zrobił to na życzenie Stanisławy W. to nie wziął od niej żadnej zapłaty.
Stanisława W. twierdzi, że nie ma nic wspólnego z zabójstwem psa. Przed pójściem do szpitala chciała oddać zwierzę do uśpienia, ale nie mogła skontaktować się z weterynarzem. Postanowiła więc oddać go Rafałowi G., płacąc za zabranie pupila 20 zł.
Dla mnie bohaterami są chłopcy, którzy ujawnili zbrodnię. Widać, że mają serce. A gdzie są dorośli? – dodaje Pomarańska.