Po raz pierwszy w historii polskiego samorządu 4 plajtujące gminy otrzymały pożyczki na ratowanie się z tarapatów finansowych. W kolejce po budżetowe pieniądze czekają następne gminy. – Oby nie okazało się, że podobnie jak w przypadku szpitali czy kopalni, nagrodą za samorządowe życie ponad stan jest pomocna ręka państwa – przestrzegają eksperci.
Niebezpieczeństwo jest jedno: czy lokalne władze wytrwają w niepopularnych decyzjach oszczędnościowych, gwarantujących spłatę tych zobowiązań. Mają na to od 8 do 12 lat.
Na wsparcie 4 plajtujących gmin budżet państwa wysupłał 17,6 mln zł. Środki te przyznał minister finansów, na podstawie art. 8 ustawy budżetowej, który upoważnia ministra do udzielania pożyczek dla jednostek samorządu terytorialnego w ramach postępowania naprawczego – do kwoty 30 mln zł. Oprocentowanie ustalono na połowę wysokości oprocentowania redyskonta weksli NBP – obecnie 3,25 proc. Sposoby zabezpieczeń spłaty pożyczek zostały zagwarantowane w indywidualnych umowach z gminami. Jak ustalono – Ministerstwo Finansów odmówiło bowiem udostępnienia tych dokumentów – jako zabezpieczenie samorządowcy podpisywali weksle in blanco. Jeśli nie wywiążą się ze zobowiązań, kwota pożyczki wraz z odsetkami zostanie im potrącona z otrzymywanej z budżetu subwencji – ogólnej bądź oświatowej.
– Była to nasza jedyna szansa, ponieważ zarówno wysokość oprocentowania, jak i warunki spłaty dają nam możliwość dalszego, w miarę normalnego funkcjonowania. Przy tak dużym zadłużeniu żaden bank nie udzieliłby nam komercyjnego kredytu – powiedział „GP” Andrzej Wyganowski, wójt gminy Stepnica. Otrzymane z budżetu ponad 5,2 mln zł gmina przeznaczy na spłatę wierzytelności z tytułu budowy oczyszczalni, które zostawił po sobie poprzedni wójt. Mimo uregulowania tych rachunków Stepnica pozostanie jedną z najbardziej zadłużonych gmin w Polsce – jej zobowiązania wobec Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Skarbu Państwa przekroczą 7,6 mln przy budżecie równym ok. 7 mln zł. Mimo takiego zadłużenia Stepnica od 2 lat ma nadwyżkę budżetową, co w polskim samorządzie jest przypadkiem raczej rzadkim.
Pozwala jej to, nawet przy przekroczeniu wszystkich limitów ustawowych, prowadzić inwestycje i uzyskiwać środki pomocowe – w tym roku jest to już ponad 464 tys. zł.
O pożyczki z kasy państwa strają się jeszcze 4 inne plajtujące samorządy: Żórawina (1,5 mln zł), Ruciane Nida (2 mln zł), Szydłowiec (1 mln zł) i Brzozie (1,5 mln zł).
OPINIA
Elżbieta Kamińska, wiceprezes Agencji Ratingowej Fitch Polska
Udzielanie wsparcia budżetowego podmiotom w bardzo trudnej sytuacji finansowej bez nałożenia i egzekwowania od nich obowiązku poprawy zarządzania finansami nie jest w naszym kraju żadnym precedensem – o czym świadczy wielokrotnie pompowanie publicznych pieniędzy w upadające szpitale, stocznie czy kopalnie. To, czy samorządy nie powtórzą tego scenariusza, zależy przede wszystkim od sposobu, w jaki w umowach z nimi Ministerstwo Finansów zabezpieczyło możliwość spłaty pożyczek. I nie chodzi o to, aby odzyskać te środki, potrącając je z subwencji na podstawie weksla, ale żeby przez cały okres trwania pożyczki gmina generowała nadwyżkę dochodów, z której dług wobec budżetu państwa będzie regulowany. Nie da się tego osiągnąć standardowymi metodami kontroli regionalnych izb obrachunkowych, które koncentrują się na pilnowaniu jedynie ustawowych wskaźników zadłużenia, bo ten obraz zadłużenia nie mówi nic o faktycznej sytuacji gminy. Jedyną gwarancją, że pieniądze podatników nie zostaną wyrzucone w błoto, jest ścisła kontrola wydatków i utrzymywanie zrównoważonego budżetu. Przy dużych wątpliwościach co do możliwości spełnienia warunku, należałoby się zastanowić, czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby połączenie tych gmin, z innymi, prężniejszymi i lepiej zarządzanymi.