Na wczorajszym, bardzo ważnym posiedzeniu Sejmu dotyczącym budżetu na 2004 rok w godzinę po rozpoczęciu obrad na sali było tylko 30 posłów na 460. Gazeta sugeruje, że większość z nich dorabiała w tym czasie poza Sejmem.
Dziennikarze "Super Expressu" sprawdzili, gdzie byli pozostali posłowie. Oprócz kilkudziesięciu biorących udział w obradach komisji i swoich klubach, pięciu stało już przy kiosku z alkoholem w nowym domu poselskim, w sklepie z prezentami było trzech, w restauracji - siedmiu, w barze "Za kratą" - sześciu, a w restauracji Hawełka - ośmiu.
Posłanka Anna Filek z SLD - pytana dlaczego w tak ważnym dniu nie ma posłów na sali obrad, odpowiedziała: "I tak wiedzą, jak głosować, po co sobie obciążać pamięć?"
Większość posłów - według "Super Expressu" - była jednak bardzo zapracowanych, tyle że poza Sejmem.
Posłowie poza działalnością parlamentarną prowadzą praktyki adwokackie i lekarskie, wykłady, piszą artykuły, handlują samochodami, prowadzą firmy detektywistyczne i pensjonaty, a nawet obsługują wyciągi narciarskie. Szefują klubom sportowym, fundacjom i spółkom, a także wynajmują nieruchomości.
Według prawnik-konstytucjonalisty profesora Zbigniewa Maciąga, pracy posła nie da się połączyć z dorabianiem gdzie indziej. Niestety, w Polsce posłowie próbują to robić. W efekcie cierpi państwo i podatnicy, a prawo wychodzące z Sejmu często jest wadliwe.
"Super Express" pisze, że rekordzistą (jeśli chodzi o ilość fuch) jest szef klubu SLD Jerzy Jaskiernia, który w roku 2002 zarobił 100 tysięcy złotych.