Klienci zostawiają w kasie dokładnie tyle samo pieniędzy, ile przed 1 maja. Jednak kupują tańsze wyroby, np. mielonkę zamiast szynki.
Nasi unijni sąsiedzi wykupują polskie mięso, głównie na zachodzie kraju. W niektórych sklepach już teraz brakuje wołowiny i cielęciny, nawet już w Łodzi. Wkrótce może jej nie być również na Kujawach i Pomorzu. W regionalnych ubojniach przewidują nawet problemy z kupnem drobiu. - Dziś jeden z dostawców pytał o kurczaki, które mają jechać do Niemiec. Nasi zachodni sąsiedzi są nim bardzo zainteresowani. Jak nic, będą kłopoty! - prognozuje Agnieszka Krasucka z firmy rzeźniczo-wędliniarskiej BKB w Bydgoszczy.
Kalafior czy schabowy?
Sklep Mięsny "Zetka" przy ul.
Gdańskiej w Bydgoszczy. Cztery osoby w kolejce. - Mieszkam sama i, na
szczęście, potrafię sobie odmówić mięsa - mówi z żalem Seweryna Gajewska.
- Pewnie, że lubię dobrą wędlinę i zrazy, ale trudno... Trzeba będzie
przerzucić się na kalafiory - bydgoszczanka prosi o 15 dag najtańszej
mielonki z bloku. W siatce ma 2 pomidory i mleko. - Kto to widział? Nawet
mleko podrożało - kiwa głową. - A emerytura ciągle jest taka
sama.
Ekspedientka w "Zetce": - Od pierwszego maja mięso drożeje średnio 2, 3 razy w tygodniu. Za wołowinę trzeba teraz płacić ponad 20 zł za kilogram - według sprzedawczyni to o 50 proc. więcej niż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. - Ceny karkówki i schabu poszły w górę o 30 procent (np. karkówka podrożała tutaj z 11 zł do 16 zł/ kg) , a drobiu o 40 procent (z 4,50 zł do 6,70 zł/ kg). Na razie... Nasi klienci są bardzo smutni. Coraz smutniejsi. Wybierają najtańsze produkty: mielonki, pieczenie, pasztetową, kaszankę.
Scena z marketu "AS" przy ul. Chodkiewicza w Bydgoszczy. Sprzedawczyni ma już wyraźnie dość, bo to, co dzieje się przez ostatnie 3 dni to prawdziwe szaleństwo. Klientka pyta: - Ile kosztuje wołowina gulaszowa? - Szesnaście dwadzieścia - odpowiada ekspedientka. Klientka pokazuje palcem na wołowinę, która leży na ladzie: - Tu jest napisane, że piętnaście osiemdziesiąt. Ekspedientka: - To jest wczorajsza cena. Klientka: - Poproszę 15 dekagramów niedrogiej szynki, ale proszę ją koniecznie pokroić na bardzo cienkie plasterki.
Jedna cena w markecie jeży włosy na głowie: polędwica wołowa kosztuje 49,50 zł/kg.
Nie inaczej jest we Włocławku . - Wołowina drożeje z dnia na dzień. Dziś za kilogram trzeba zapłacić 20,20 zł. A tak szczerze mówiąc, przestaliśmy ją zamawiać, bo i tak nikt nie kupuje - zdradzają w sklepie mięsnym "Dubinek". - Codziennie słyszymy, jak klienci narzekają na podwyżki - tutaj ceny wieprzowiny i drobiu (ostatnio 7,10 zł/ kg) poszły w górę o 50 proc.
Kompromis z losem
- Ratuje nas tylko to, że mamy własną
ubojnię, dlatego chociaż kurczaki nie są u nas aż takie drogie. Kilogram
kosztuje 6,34 zł. Gdzie indziej trzeba jeszcze płacić za pośrednictwo -
podkreśla Ewa Wasiak, pracownik sklepu mięsnego "Farmutil" w Toruniu. - W
jednym z toruńskich marketów widziałam drób za 7,15 zł. Szok!
Ewa Wasiak mówi, że aż dwa razy oglądała metkę z ceną, bo nie wierzyła własnym oczom. Podsumowuje: - Klienci zostawiają w kasie tyle samo pieniędzy, ile przed 1 maja, jednak kupują tańsze wyroby: zamiast szynki - mielonkę, z berlinek przerzucili się na najtańsze parówki. To pewnego rodzaju kompromis z losem, bo, czy w Unii, czy nie bez niej - budżet rodzinny jest taki sam.
W Przedsiębiorstwie Przetwórstwa Mięsnego "Marwoj" w Gniewkowie nie pamiętają, kiedy ostatnio mięso tak podrożało. Kilogram wołowiny bez kości kosztuje tam 28,40 zł, przed naszą akcesją było o wiele taniej -16,90/kg. Różnica wynosi więc prawie 12 zł. I ponoć ma być jeszcze drożej. - Dojdzie to tego, że ludzie będą kupowali same kości - komentują. - Już kupują! W naszym sklepie mięsnym od samego rana ustawia się kolejka po kości - twierdzi mieszkanka podbydgoskiego Tryszczyna.
Nabiał jak żaby
W Sklepie Spożywczym "Adam" w
Inowrocławiu skarżą się, że od dwóch tygodni nie ma jednolitych cen na nabiał. -
W tym czasie poszły w górę o jakieś 2-3 procent. Podrożało mleko, maślanka,
sery - wymienia Elżbieta Apanel, księgowa w "Adamie".
W Grudziądzu jest jeszcze drożej; o 5 proc. - Podwyżki ominęły chyba tylko mleko w woreczku - żartuje właściciel grudziądzkiego sklepu spożywczego "Aga".
- Ceny nabiału skaczą, jak żaby. Z każdym dniem sprzedajemy coraz więcej tanich wyrobów, a mniej na przykład żółtego sera - podsumowują w spożywczym przy ul. Gdańskiej w Bydgoszczy.
Smutne prognozy
- Jeśli za kilogram tucznika w
skupie płacimy co tydzień o 25 groszy więcej, to za półtora miesiąca, dwa
dorównamy cenom unijnym - prognozuje Jacek Szałkowski, dyrektor do spraw
skupu w Zakładach Mięsnych "MAT" w Czerniewicach. - Także w sklepach musi
być drożej, bo to jest system naczyń połączonych. Za kilka tygodni schab z
kością może kosztować około dwudziestu złotych.
W Toruńskiej Spółdzielni Mleczarskiej do kolejnych podwyżek podchodzą z coraz większą ostrożnością i obawą. Z jednej strony dostawcy nie mogą dostać zbyt mało, bo wtedy przynajmniej ich część może zechcieć sprzedawać mleko do Niemiec, z drugiej - podwyżki wyrobów muszą zaakceptować klienci. - Nie możemy zbytnio windować cen, bo wtedy zrównają się one z unijnymi i zachodnie sieci handlowe zaczną sprowadzać do Polski swoje towary - obawia się Tadeusz Walczak, prezes TSM. Dziś w jego spółdzielni będą zatwierdzane kolejne podwyżki.
O ile mleko i jego wyroby może jeszcze w lipcu zdrożeć nawet o 20 procent, to ceny żywca wołowego zaczynają wyhamowywać. Stabilne są też ceny zbóż (w niektórych regionach kraju nawet nieznacznie zaczynają tanieć), jednak pieczywo i tak może jeszcze podrożeć (koszty produkcji ciągle rosną).
Zdaniem profesora Stanisława Wężyka, szefa Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, droższe kurczaki będziemy jedli jeszcze do połowy lipca. - Dobra koniunktura dla drobiarzy jest chwilowa - twierdzi profesor. - Unia zadziałała, ale ceny żywca drobiowego już zaczynają spadać.
- Napiszcie, że to nie rolnicy są winni podwyżkom żywności - prosi rolnik z Bagienicy koło Gostycyna. - My też płacimy coraz więcej za pasze, nawozy, prąd, maszyny rolnicze... Nie chcemy, by ludzie z miasta nas znienawidzili.
Podane ceny pochodzą z piątku, dziś mogą być już inne. Za tydzień, dwa, kiedy hurtownie w zachodnich województwach zaczną świecić pustkami, i do nas zajadą TIR-y np. z berlińską rejestracją. Handlowcy będą kupować wszystko na pniu. Za euro. Wtedy złotówki w mięsnych trafią na górne haki.