We wschodniej Chorwacji na przemysłowej fermie trzody wybuchła epidemia pomoru. Gospodarstwo jest oddalone o 1,5 kilometra od miejsca, gdzie miesiąc temu wykryto pierwsze ognisko.
Weterynarze badają, jak wirus przedostał się na kolejną farmę, policja pilnuje, terenu wokół chlewni, a mieszkańcy okolicznych wsi nie wiedzą, jak uchronić się przed stratami.
Właściciel gospodarstwa liczy straty, bowiem jego ferma należy do koncernu zajmującego się przemysłowym chowem trzody. Ocenia się, że sięgną one, z obu zawirusowanych gospodarstw, milion euro.
Teraz teren jest strzeżony przez policjantów, którzy wypuszczają jedynie transporty z padłymi świniami.