To nie żart. Obok win bułgarskich, węgierskich, włoskich i niemieckich w sklepach pojawi się wkrótce konkurencja z polskich winnic.
Zaliczenie Polski do unijnej grupy krajów winiarskich strefy północnej, w której są m.in. Belgia, Holandia, Luksemburg, Wielka Brytania, Szwecja i północne Niemcy, otworzyło przed nami szansę stworzenia nowej gałęzi przetwórstwa. Czy polskie wino gronowe będzie tylko regionalną ciekawostką czy też stanie się motorem rozwoju dochodowego biznesu?
Okres ochronny
Oficjalne zaliczenie Polski do grupy krajów winiarskich, co wiąże się z wdrożeniem wielu unijnych wymogów, nie wystarczy do rozkręcenia produkcji na większą skalę. Dlatego osoby nią zainteresowane rozpoczęły starania ułatwiające start w tym biznesie.
— Złożyliśmy w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym. Proponujemy zwolnienie z obowiązku utworzenia i prowadzenia składu podatkowego przez producentów wina gronowego wytwarzających do 1000 hektolitrów rocznie — informuje Janusz Kołodziej, poseł Ligi Polskich Rodzin.
Obecnie produkcja wina, podobnie jak innych towarów akcyzowych, może odbywać się wyłącznie w składzie podatkowym. Właściciele powstających w Polsce winnic uważają, że obowiązujące przepisy są zbyt rygorystyczne i mogą zahamować rozwój winiarstwa.
— Składy podatkowe to rozwiązanie dobre dla dużych zakładów, a nie dla właścicieli winnic, które są u nas niewielkie i przynajmniej na początku potrzebują okresu ochronnego. W innych krajach winiarskich fiskus traktuje drobnych producentów wina łagodniej niż duże firmy — mówi Roman Myśliwiec, właściciel Winnicy Golesz w okolicach Jasła i prezes Polskiego Instytutu Winorośli i Wina.
Winiarskie zagłębie
O miano polskiego zagłębia winiarskiego powalczą zapewne dwa regiony: podkarpacki oraz lubuski. Mają one długie tradycje, a także najbardziej korzystne warunki do uprawy. Powierzchnię winnic w Polsce szacuje się na blisko 150 hektarów.
— Mamy ponad 200 winnic, ale nie wszystkie produkują wino. Większość to uprawy młode. Ich właściciele dużo eksperymentują. Największa, o powierzchni 30 hektarów, znajduje pod Wrocławiem — wyjaśnia Roman Myśliwiec. Jego zdaniem, polskie wino gronowe może być sprzedawane z powodzeniem nie tylko w kraju, ale także na rynkach zagranicznych jako regionalna ciekawostka.
Produkcja wina to także duża szansa na promocję turystyczną regionów.
Pierwsze butelki polskiego wina pojawią się w sklepach już niedługo. Roman Grad z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Plantatorów Winorośli i Producentów Win informuje, że właścicielka trzyhektarowej winnicy w Górzykowie k. Zielonej Góry podpisała kontrakt na dostawę kilku tysięcy butelek wina z jedną ze śląskich hurtowni. Przedstawiciele branży uważają, że butelka rodzimego wina będzie kosztować średnio kilkanaście złotych.
Niemcy na saksach
— Zakładaniem winnic w Polsce interesują się Niemcy, Francuzi i mieszkańcy innych krajów unijnych, w których nie można już tworzyć nowych upraw. Istnieją też uzasadnione obawy, że za dwa trzy lata rynek unijny zaleje tanie wino z Chin — mówi Roman Grad.
Powodem ograniczeń jest nadprodukcja wina. Unia chce nawet dopłacać tym, którzy zdecydują się wykarczować winnice. U nas produkcja trunku także ma być ograniczona — do 2,5 mln litrów rocznie.
— Potrzeba trochę czasu, zanim na szerszą skalę rozwinie się u nas produkcja wina gronowego. Pewnie pozostanie mało znaczącą niszą, ale jej rozwojowi będziemy się przyglądać — zapewnia Damian Ziąber, rzecznik Ambry, giełdowego producenta i dystrybutora win.
Okiem eksperta
Nie przekreślać z góry
Próbowałem już win z kilku polskich winnic z Podkarpacia i Dolnego Śląska. Z pewnością nie mają one tak eleganckiego bukietu jak wina z południa Europy i wymagają jeszcze dopracowania, ale większość ma przyzwoity, interesujący smak. Są to wina o dość wysokiej kwasowości, dużej zawartości garbników, stosunkowo proste, ale też świeże i przyjemne w piciu. Myślę, że będą bardzo dobrze pasowały do polskiej kuchni. Jeśli ich cena nie będzie zbyt wygórowana, mogą to być wina stołowe, do spożywania na co dzień, zwłaszcza w regionach, w których powstają, stając się regionalną atrakcją kulinarną i turystyczną.
Mariusz Kapczyński, ekspert Collegium Vini, popularyzuje kulturę wina w Polsce oraz monitoruje polski rynek winiarski.