biogaz_09_2025
biogaz, biometan, biopaliwa_ptak 2025

Polskie mięso zalewa Słowację

11 czerwca 2007
Polscy przedsiębiorcy otwierają sklepy w północnej Słowacji. Sprzedają mięso o 40 koron taniej, niż trzeba zapłacić u miejscowych konkurentów. Pod takim tytułem rozpoczyna swój alarmujący tekst opiniotwórczy dziennik "Sme". Gazeta uważa, że słowackich producentów mięsa niszczy polska konkurencja.

Polscy przedsiębiorcy otwierają sklepy w północnych rejonach Słowacji. Sprzedają mięso po konkurencyjnych cenach, o 40 koron taniej, niż wynoszą oficjalne ceny na słowackim rynku.

Dziennik cytuje rozgoryczonych rolników, którzy przed kilku laty złożyli się na zakup własnych punktów sprzedaży i rzeźni.

- Mamy dwie rzeźnie w Martinie i we Vrutkach, ale polska konkurencja wykańcza naszą inicjatywę. Polacy w ciągu ostatniego miesiąca zeszli w dół z cenami szynki wieprzowej ze 146 na 116 koron - powiedziała dziennikowi szefowa Spółdzielni Rolniczej w Martinie Zlata Holubova.

Słowaccy rolnicy nie kryją rozgoryczenia. Poskarżyli się dziennikowi, że Polacy najpierw "zaatakowali rynek obwoźną sprzedażą mięsa z samochodów", a teraz masowo zaczynają otwierać własne sklepy.

Polacy usiłują wtłoczyć swoje mięso na Słowację, ponieważ zamknięto przed nimi rynek rosyjski - sugeruje dziennik.

"Sme" dodaje, że sukces polskich sprzedawców polega także na bardziej liberalnych, w porównaniu ze Słowacją, kontrolach weterynaryjnych. Według dziennika Warszawa uprzywilejowuje również polskich rolników mniejszymi stawkami ubezpieczeń zdrowotnych i socjalnych.

Boris Balaż, rolnik spod Turczanskich Teplic, widzi wyjście w utworzeniu bezpośrednich punktów sprzedaży u rolników, tak jak ma to miejsce we Włoszech czy w sąsiedniej Austrii. Słowacja nie zakazuje takiego rozwiązania, ale spełnienie warunków higienicznych jest niesłychanie trudne.

Dziennik "Sme" przytacza przykład rzeźni w Chtelnicy, która po przebudowaniu zgodnie z unijnymi normami kosztowała 15 milionów koron i nadal nie może wyjść na swoje.

Tymczasem okoliczni chłopi nie mogą sprostać normom i muszą odwozić bydło do rzeźni.

Szef Inspekcji Żywnościowej Jozef Biresz jest jednak nieprzejednany: - Na pierwszym miejscu stawiamy bezpieczeństwo. Przydomowe metody uboju zwierząt rzadko kiedy odpowiadają normom sanitarnym - powiedział dziennikowi "Sme".


POWIĄZANE

W obliczu dynamicznych zmian na rynku surowców roślinnych, sektor paszowy w Euro...

W sezonie 2024/25 Unia Europejska wyłania się jako kluczowy światowy importer śr...

Lato w polu nie zna odpoczynku. To czas intensywnej pracy, gdy każda godzina ma ...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę