Kto zainwestował w hodowlę drobiu, zrobił dobry interes. Miniona dekada była dla producentów mięsa i przetwórców udana, a prosperity ma potrwać co najmniej do 2020 roku. Polska w tym czasie powinna jeszcze bardziej umocnić swoją pozycję na tym rynku w UE.
Raport na temat drobiarstwa opublikowała Komisja Europejska i przynosi on bardzo dobre wieści dla hodowców i firm mięsnych. Obecna dekada ma stać pod znakiem stałego wzrostu konsumpcji mięsa drobiowego: o ile teraz statystyczny mieszkaniec Unii Europejskiej spożywa rocznie 23,2 kg drobiu, to w 2020 roku ma to już być prawie 25 kilogramów. Produkcja mięsa drobiowego ma wynieść w 27 krajach UE prawie 12,5 mln ton (teraz jest o prawie milion ton niższa), ale i tak Unia stanie się importerem netto drobiu, bo w 2020 r. import ma przewyższać eksport o 155 tys. ton. Jak tłumaczą analitycy BGŻ, to skutek tego, że konsumpcja będzie rosła szybciej niż produkcja. Dlatego kolejne dobre perspektywy otwierają się przed polskimi producentami, skoro w UE będzie brakowało mięsa drobiowego, nie powinno być problemów z jego sprzedażą na rynkach zachodnich, i to po dobrych cenach, gdyż popyt będzie wyższy od podaży.
Zresztą drobiarstwo w Polsce to jeden z najdynamiczniej rozwijających się działów rolnictwa. W latach 2005-2010 produkcja mięsa drobiowego w Polsce rosła przeciętnie o 6,6 proc. rocznie, co w znacznym stopniu było skutkiem coraz większego eksportu.
Jolanta Kossakowska, kierownik Działu Analiz Rynkowych Agencji Rynku Rolnego, podaje na podstawie szacunków Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, że w pierwszej połowie 2010 roku produkcja żywca drobiowego przekroczyła 900 tys. ton i była o prawie 8 proc. wyższa niż w tym samym okresie 2009 roku. W całym ubiegłym roku na rynek miało trafić według szacunków 1 mln 930 tys. ton drobiu. To aż o 47 proc. więcej niż w 2004 roku, a za ten wzrost odpowiada głównie eksport. Te dane najdobitniej pokazują, że gdy stara UE przestała chronić zaporowymi cłami swój rynek przed Polakami, nasz drób szybko zdobył uznanie zachodnich konsumentów.
Kosakowska podaje dane dotyczące eksportu za 2010 rok. Pełne informacje dotyczą na razie tylko okresu styczeń - sierpień, ale widać, że dobre tendencje zostały utrzymane przez nasze firmy - eksport drobiu osiągnął poziom 294 tys. ton i był o 31 proc. większy niż rok wcześniej, a w całym 2010 r. eksport drobiu może sięgnąć poziom 440 tys. ton i będzie to kolejny rekord. Głównymi odbiorcami polskiego drobiu są tak jak i we wcześniejszych latach: Niemcy, Wielka Brytania i Czechy. Na samą UE przypada 78 proc. naszego eksportu i ten współczynnik spada na korzyść innych odbiorców, np. ze Wschodu. Jeśli zaś chodzi o wpływy z eksportu, to w okresie pierwszych ośmiu miesięcy 2010 r. osiągnęły one poziom prawie 480 mln euro - to więcej o 22 proc. niż w 2009 r. (w przeliczeniu na złotówki eksport wzrósł o 12 proc., bo akurat w tym okresie nasza waluta się umacniała wobec euro). Niewiele za to kupujemy drobiu za granicą, import w 2010 r. wyniósł według wstępnych danych około 65 tys. ton. Koniunktura na drób jest zresztą widoczna na całym świecie, co pociąga za sobą wzrost produkcji i cen skupu mięsa także poza Europą. To z kolei otwiera naszym producentom możliwości ekspansji i na tamtych rynkach.