Polscy przedsiębiorcy w ciemnych barwach widzą wstąpienie do strefy euro. Aż 48 proc. uważa, że nastąpi to dopiero w 2017 r., a 12 proc., iż nie zrobimy tego... nigdy - informuje "Gazeta Wyborcza".
Z badań międzynarodowego zrzeszenia firm doradczych i księgowych Grant Thornton za III kw. 2013 r. wynika też, że tylko według 12 proc. ankietowanych szefów przedsiębiorstw wejdziemy do eurolandu w 2015 r., a 10 proc. - w 2016. W ub.r. było to odpowiednio: 16 i 14 proc.
Firmy obawiają się przede wszystkim, że zastąpienie złotego przez euro odbędzie się po niekorzystnym kursie, co oznaczałoby np. napływ tanich towarów z zagranicy - wskazuje "GW".
W wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" nowy minister finansów Mateusz Szczurek powiedział, że dziś opcja wchodzenia do strefy euro wydaje się o wiele mniej korzystna.
- Korzyści, które miała przynosić strefa euro: przesunięcie gospodarki na wyższy poziom pod względem dostępu do kapitału, jego ceny i stabilności finansowania zagranicznego - to wszystko okazało się fikcją - skomentował Szczurek.
Minister dodał, że "zaczynają niknąć dowody, że członkostwo w strefie euro poprawia warunki finansowania". Pojawia się także niekorzystna nowość - członkowie strefy euro muszą zmagać się z obciążeniami formalno-finansowymi związanymi z uczestnictwem w unii walutowej, jak Europejski Mechanizm Stabilizacyjny.
- Minister Rostowski mówił, że aby myśleć o wejściu do strefy euro, dług publiczny nie powinien przekraczać 40 proc. PKB. To być może nie wystarczy, jeśli Polska nie miałaby możliwości samodzielnego reagowania na boom kredytowy i łagodzenia różnic w poziomie koniunktury - powiedział dla "DGP" Szczurek.