Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Polski GS z wędzonymi żeberkami i świeżym drobiem podbija słowacki rynek

30 maja 2006

W Medzilaborcach Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska z Komańczy otworzyła pierwszy polski sklep spożywczy na Słowacji. To odpowiedź na ogromne zainteresowanie naszych południowych sąsiadów produktami z Polski. - To strzał w dziesiątkę - mówi Bogdan Wancewicz, prezes GS SCh.

Dwa tygodnie handlu i już wiadomo: trzeba zrezygnować ze sprowadzania pieczywa, a zrobić wszystko, żeby na półkach znalazły się sery i twarogi z Polski. Tak można by podsumować działalność pierwszego polskiego sklepu otwartego na Słowacji.

Pan Michał Pira mieszka pod Medzilaborcami, ale dosyć często przyjeżdża na zakupy do polskiego sklepu. - To je dobre! - mówi. I ma na myśli nie tylko jakość wyrobów i ceny, ale również i to, że taki sklep powstał. - W innych sklepach nie mają już o, tak! - i kciukiem pokazuje powyżej nosa. Musieli trochę obniżyć ceny. Poza tym ludzie są zadowoleni, bo nie muszą już jeździć na zakupy do Polski - dodaje.

Z Medzilaborców do przejścia granicznego Radoszyce-Palota jest 11 km, stamtąd już bliziutko do Komańczy. Bliżej niż do Humennego. Ruch w sklepach w okolicach Komańczy i Sanoka na dobre zaczął się w ubiegłym roku. W lutym polsko-słowackie przejście graniczne Radoszyce-Palota stało się międzynarodowe i można przekraczać je również samochodem. Słowacy stali się częstymi gośćmi w Komańczy.

- Obserwowaliśmy, co kupują, i okazało się, że najlepiej idą produkty spożywcze. Pomyśleliśmy, że jak ktoś będzie sprytny, to otworzy sklep na Słowacji z naszą żywnością i przejmie nam klientów. A czemu to nie mielibyśmy być my? - wspomina Bogdan Wancewicz, prezes GS SCh w Komańczy. Wybór padł na Medzilaborce, bo miasto leży blisko granicy, a ze względu na muzeum Andy'ego Warhola jest atrakcyjne turystycznie. Na dodatek nie ma tam dużych sklepów, a te, które są, pracują jak za czasów socjalizmu. To, co prezes przeczuwał, potwierdzili spece od marketingu z krośnieńskiej firmy Carment, z którą GS w Komańczy współpracuje. Pierwszą lokalizacją sklepu miał być stary dworzec kolejowy, ale okazało się, że trzeba by pokonać zbyt wiele przeszkód architektonicznych i sanitarnych. - Zdecydowaliśmy się wynająć lokal od Wietnamczyka mieszkającego w Medzilaborcach - wyjaśnia prezes Wancewicz.

Pierwszy na Słowacji polski sklep został otwarty dwa tygodnie temu, w sobotę 13 maja. - Nie jestem przesądny. 13 maja kojarzy mi się bardziej z rocznicą zamachu na Jana Pawła II niż z pechową trzynastką - mówi Przemysław Masio, kierownik sklepu. Na otwarcie sklepu niecierpliwie czekali mieszkańcy Medzilaborców. Ludzie prawie bili się o koszyki, a porządku pilnowało dwóch ochroniarzy. - Ograniczyliśmy liczbę wózków i koszyków, bo baliśmy się, że sobie nie poradzimy - wspomina Masio.

- Największym zainteresowaniem cieszyło się mięso. Mieliśmy promocyjne ceny, ale nie tylko dlatego był taki ruch. Postawiliśmy na różnorodność. Mamy świeży drób, a przebojem handlowym są kości kulinarne. W ciągu dwóch tygodni przekonaliśmy się, że znakomicie sprzedają się także różne wędzonki: żeberka, nóżki wieprzowe, kości - mówi prezes GS. Świeże mięso jest w ciągłej sprzedaży, jeden z polskich producentów dowozi je codziennie. Klient z Polski rozpozna na witrynie: salami z Dębicy, nasze szynki różnego rodzaju i dobrze znaną kiełbasę zwyczajną (po słowacku - obyczajna) oraz pasztetowe. Drobiowa - tu nazywa się hydlinowa. Obok typowe słowackie przysmaki - wędzona słonina i biały ser, który smakuje trochę jak feta. Na półkach przeważa towar wyprodukowany na Słowacji. - Chcemy, żeby klienci mieli również produkty, do których są przyzwyczajeni, by jak przyjdą po polskie mięso, mogli kupić również i coś innego - mówi.

- Dowożone było również pieczywo, ale prezes zdecydował, że rezygnujemy z tego. Nie opłaca się. Miejscowi piekarze obniżyli ceny - dodaje Przemysław Masio.

- Wielu klientów jednak nadal jeździ do Komańczy po sery, twarogi i jogurty - mówi jedna ze sprzedawczyń.

Prezes Wancewicz bardzo ubolewa z tego powodu, bo polski nabiał miał być mocną stroną sklepu. - Mleczarnie w Sanoku i Jasienicy nie mają jeszcze unijnych testów, a do Trzebowniska trochę za daleko. Ale liczę, że wkrótce uda nam się i ten problem rozwiązać - obiecuje prezes GS.

Sklep ma ponad 200 m kw. powierzchni i znajduje się przy głównej ulicy Medzilaborców - Andy'ego Warhola. Do muzeum twórcy pop- artu jest kilkaset metrów. - Przyjechaliśmy na wycieczkę, jesteśmy z Ustrzyk Dolnych - mówią spotkane w sklepie dzieci. Sprawdzają się więc nadzieje prezesa Wancewicza, że do sklepu będą również zaglądać turyści, choć przed sezonem wakacyjnym w Medzilaborcach jest ich jeszcze niewielu. W mieście mieszka sporo Romów, w pierwszych dniach to oni byli głównymi klientami sklepu. - Słowacy nas omijali. Baliśmy się, że będą nas bojkotować, ale teraz już się to zmieniło. W kolejce po mięso stoją obok siebie i Słowacy, i Romowie - dodaje Przemysław Masio.

Czy założenie sklepu na Słowacji było dobrym pomysłem? - Byłem i jestem nadal przekonany, że tak. Nie zrobiliśmy tego w ciemno, były przecież przeprowadzone badania marketingowe. Powinniśmy się utrzymać na rynku. I muszę się pochwalić: mamy propozycje, żeby założyć kolejne sklepy. Ze Stropkowa, Sniny. Na razie jednak trochę z tym poczekamy - stwierdza Bogdan Wancewicz.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę