Polska żywność wraca do łask czeskich konsumentów. I choć brak spektakularnych sukcesów, a rząd broni lokalnego rynku, klienci znowu sięgają po produkty oznaczone biało-czerwoną flagą.
Systematycznie rosnące zainteresowanie naszymi produktami najlepiej widać na Dniach Polskiej Gastronomii i Kultury, które od piątku odbywają się w Pradze. Ta gastronomiczno-kulturalna impreza odbywa się w stolicy Czech już po raz trzeci i co roku gromadzi coraz większe rzesze odwiedzających.
Gości przyciągają nie tylko polskie kiełbasy i wędliny ale także bigos, pierogi czy owoce. Okazuje się jednak, że Czesi są zainteresowani polską żywnością nie tylko od święta. Mimo iż ostatnie lata nie były łatwe dla naszych artykułów spożywczych, polskim producentom udało się utrzymać czołową pozycję na czeskim rynku. Medialna nagonka na "trujące polskie jedzenie" - jak często można było przeczytać w gazetach czy na portalach internetowych - nie wytrzymała zderzenia z rzeczywistością.
Tymczasem statystyki mówią same za siebie. Jak podaje Czeski Urząd Statystyczny, eksport polskich produktów spożywczych do Czech nieustannie rośnie, a Ministerstwo Rolnictwa wylicza, że obecnie żywność z polski to jedna czwarta wszystkich importowanych artykułów spożywczych.
Jak powiedział w rozmowie z PAP czeski minister rolnictwa Marian Jureczka - jest to możliwe dzięki temu, że obu krajom zależy na dobrej współpracy. "Myślę, że obie strony włożyły dużo pracy w poprawę wzajemnej komunikacji, szczególnie w kwestii jakości i bezpieczeństwa żywności". Jednocześnie dodał, że jego zdaniem współpraca ta może się ciągle poprawiać.
"Dobrze wróży na przyszłość pogłębianie osobistych relacji między przedstawicielami czeskiego i polskiego ministerstwa rolnictwa, a także organów kontrolnych obu krajów" - dodaje Jureczka.
I choć nie ma nic przeciwko polskiej żywności, nie ukrywa, że niepokoi go kwestia rosyjskiego embarga. "W związku z sankcjami ze strony Rosji oczekujemy pośrednich skutków spowodowanych nadwyżką żywności na rynkach UE" - powiedział PAP czeski minister rolnictwa.
Z dystansem ale i nadzieją na czeski rynek spogląda również ambasador RP w Pradze - Grażyna Bernatowicz. W rozmowie z PAP przyznała, że promowanie żywności jest trudne nie tylko w Czechach, ale i na każdym rynku europejskim. Jednak nasze produkty nadal należą do najbardziej konkurencyjnych.
"Promocję polskiej żywności w Czechach ułatwia nam jej wysoka jakość i konkurencyjna cena. Dzięki wielkim inwestycjom w sektor rolnictwa w Polsce, które miały miejsce w ostatnich latach, oferta polskich producentów jest po prostu rynkowo najlepsza" - mówi PAP Grażyna Bernatowicz.
Jednocześnie ambasador zwraca uwagę, że medialna nagonka na polskie artykuły spożywcze często ma się nijak do rzeczywistego zainteresowania klientów. "Z moich obserwacji wynika, że podejście czeskiego konsumenta do polskiej żywności cały czas było pozytywne. Na szczęście medialne afery, prawie zawsze nieuzasadnione, nie przełożyły się na spadek sprzedaży polskich produktów w Czechach. Eksport polskiej żywności do Czech stale rośnie" - dodaje ambasador.
Podobne opinie można usłyszeć od Czechów, którzy pojawili się na placu Jerzego z Podiebrad w Pradze. Jak mówi pani Helena z Pragi - wiele polskich produktów jest bezkonkurencyjnych. "Uwielbiam polskie wędliny i owoce. Tego nie da się porównać z tym, co produkujemy w Czechach". Z kolei Mojmir Szwec - emeryt z Pragi - zwraca uwagę, że problem tkwi gdzie indziej. "Na takich imprezach jak ta, jedzenie jest zawsze wyśmienite. Ale w markecie to już nie zawsze jest tak pięknie. Z drugiej strony - jeżeli ktoś chce kupić tanio, to nie może oczekiwać wysokiej jakości".
Dni Polskiej Gastronomii i Kultury w Pradze zostały zorganizowane przez Ministerstwo Rolnictwa i Instytut Polski w Pradze.
9187848
1