Premier Jarosław Kaczyński wysłał list do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Barroso z apelem o utrzymanie wprowadzonych w październiku zeszłego roku na wniosek Polski ceł antydumpingowych na mrożone truskawki z Chin - powiedział w poniedziałek w Brukseli wiceminister gospodarki Marcin Korolec.
On sam rozmawiał o tym przy okazji spotkania unijnych ministrów gospodarki z komisarzem ds. przemysłu Guenterem Verheugenem. Dodał, że przedstawiciele polskiego rządu są w sprawie ceł na truskawki w stałym kontakcie z komisarz ds. rolnictwa Mariann Fischer Boel, komisarz ds. polityki regionalnej Danutą Huebner oraz komisarzem ds. handlu Peterem Mandelsonem, który jest pomysłodawcą wycofania się z antydumpingowych ceł.
"Problem jest taki, że komisarz Mandelson ma rezerwy co do przedłużenia tymczasowych środków ochronnych" - przyznał Korolec, pytany o efekty rozmów polskiego rządu w obronie ceł na truskawki.
Na razie propozycja Mandelsona jest analizowana w Komisji Europejskiej przez służby pozostałych komisarzy. Po zatwierdzeniu w ciągu najbliższych tygodni zostanie formalnie przedstawiona, a ostateczną decyzję podejmą kraje członkowskie. "Czy uda się wokół tego zbudować jakąś koalicję krajów byłbym spokojniejszy, niż o skutki działań w KE" - powiedział Korolec.
Mandelson uważa, że przedłużanie na 5 lat zaporowych ceł na chińskie truskawki nie ma żadnego uzasadnienia. Zdaniem Polski tani import z Chin był katastrofalny dla polskich plantatorów truskawek.
Ministerstwo Rolnictwa prezentowało w ubiegłym roku dane, z których wynikało, że w 2004 roku cena polskich truskawek na rynku UE wynosiła 1.082 euro za tonę, natomiast w 2005 roku - już tylko 717 euro za tonę. W tym samym okresie średnia cena chińskich truskawek w imporcie do UE spadła z 606 do 461 euro za tonę.
Na wniosek Polski w styczniu zeszłego roku Komisja Europejska wszczęła śledztwo, a w październiku wstępnie uznała, że rzeczywiście Chiny stosują ceny dumpingowe ze szkodą dla interesów UE i nałożyła na pół roku tymczasowe dodatkowe cła antydumpingowe w wysokości 34,2 proc.
Jednak po dogłębnym zbadaniu sprawy służby komisarza Mandelsona doszły do wniosku, że kłopoty polskich plantatorów truskawek wynikają w dużej mierze z niskiej konkurencyjności tego sektora w Polsce. Poza tym Mandelson jest zdania, że na wysokich cłach tracą europejscy odbiorcy mrożonych truskawek, głównie producenci dżemów, lodów i jogurtów, a ich interesy nie są mniej "wspólnotowe" niż polskich rolników. Dlatego zaproponował, by wprowadzonych tymczasowo ceł antydumpingowych nie przedłużać o pięć lat. Oznacza to, że chińskie truskawki od kwietnia mają być objęte zwykłą stawką 14,4 proc.
"Mamy zasadne pytanie, na czym polega ów interes wspólnotowy? W Polskie mamy 100 tys. rolników uprawiających truskawki i 10 tys. osób zatrudnionych w branży chłodniczej. To też jest cześć europejskiego przemysłu" - argumentował wiceminister.
"Można przyjąć założenie, że interes przetwórców jest ważniejszy. Ale jeśli produkcja w Polsce upadnie, UE będzie musiała się zająć problemem strukturalnym na poziomie polityki spójności. Nigdzie zresztą nie jest powiedziane, że Chińczycy będą niskie ceny utrzymywać" - dodał.
Lobby europejskich przetwórców owoców od zeszłego roku protestuje przeciwko cłom antydumpingowym na chińskie truskawki, twierdząc, że oznaczają dla nich wyższe koszty produkcji, skazując na "niestabilny" import z Polski. Podkreślają, że np. w dżemach cena owoców to 40 proc. wszystkich kosztów. Za ich stanowiskiem lobbują w Komisji Europejskiej dwie wielkie firmy przetwórcze: duńska Dirafrost i austriacka Steirerobst.
Według danych Komisji Europejskiej Polska zapewnia ok. 60 proc. dostaw truskawek dla europejskich przetwórców (odmiany senga sengana). Reszta truskawek mrożonych pochodzi niemal w całości z importu: Chin i Maroka. W UE (poza Hiszpanią) produkuje się niemal wyłącznie truskawki przeznaczone do natychmiastowej konsumpcji.