Po 1989 roku Polska stała się poważnym eksporterem żywności, pod koniec ubiegłego stulecia wartość eksportu polskich produktów rolnych wynosiła 3 mld dol., a w 2013 r. 20 mld euro - podkreślił dyrektor IERiGŻ Andrzej Kowalski.
Szef Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej podkreślił, że handel rolno-spożywczy stał się ważną częścią polskiego handlu zagranicznego. Udział eksportu żywności w eksporcie ogółem w ubiegłym roku wyniósł ponad 13 proc. (wobec 8,4 proc. w 2003 roku). To jedna z nielicznych gałęzi gospodarki, która uzyskuje dodatni bilans w wymianie handlowej - podkreślił profesor.
Ocenił, że w warunkach znaczącego deficytu, który występuje w polskim bilansie handlowym (w 2012 roku - 10,6 mld euro i 2,3 mld euro w 2013 r.), wysoka nadwyżka w handlu produktami rolno-spożywczymi ma ogromne znaczenie.
Polska zajmuje ósme miejscu wśród najważniejszych eksporterów żywności UE. Wartość salda wymiany handlowej produktami rolno-spożywczymi plasuje Polskę na piątym miejscu wśród 11 krajów UE, posiadających dodatnie saldo tej wymiany (pozostałe są importerami netto żywności).
Jak mówił Kowalski, w okresie realnego socjalizmu Polska nie wykorzystywała szansy, jakie daje wymiana międzynarodowa. Jedną z przyczyn była niska konkurencyjność polskiej gospodarki. Oferta eksportowa była niewielka, a produkty drogie - przypomina Kowalski. Jak zauważa, Polska była mało zaangażowana w wymianę handlową, także dlatego, że ówczesny system gospodarczy nie wymuszał na handlowcach konieczności zabiegania o kontrahentów zagranicznych. Pod koniec ostatniej dekady ubiegłego stulecia wartość eksportu z trudem przekraczała 3 mld dol., a wartość importu była na poziomie 3,5 mld dol. Ujemne saldo w handlu zagranicznym żywnością utrzymywało się do 2003 r.
W porównaniu z okresem PRL-u zmieniła się też struktura handlu rolnego. O ile w 1997 r. produkty rolno-spożywcze w strukturze eksportu stanowiły ponad 42 proc., w 2000 r. - ponad 26 proc., a w 2006 r. było to już tylko 11,5 proc.
Polska stała się znaczącym eksporterem produktów mleczarskich m.in. serów dojrzewających, mleka w proszku, masła czy serwatki. Coraz więcej wysyła przetworów mięsnych, hitem eksportowym są jabłka, soki zagęszczone, pieczarki, mrożonki i drób.
Obecnie ok. 80 proc. eksportu żywności trafia do krajów Unii, a jedna czwarta - do Niemiec. Kolejnymi odbiorcami polskich artykułów spożywczych jest Wielka Brytania i Rosja. W ostatnim okresie rośnie zainteresowanie rynkami Azji i Afryki. Dużymi odbiorcami polskiego mięsa były w ubiegłym roku Chiny, Korea, Japonia i Singapur.
W latach 2003-2013 wartość polskiego eksportu rolno-spożywczego wzrosła z 4 mld euro do ok. 20 mld euro, tj. w przeliczeniu na jednego mieszkańca - ze 105 do 470 euro. Polska stała się poważnym eksporterem netto żywności, osiągając w 2013 roku dodatnie saldo obrotów handlowych o wartości 5,7 mld euro wobec 454 i 836 mld euro w latach 2003 i 2004).
Kowalski przypomina, że jeszcze na początku okresu przemian nasz gospodarka żywnościowa nie była konkurencyjna na rynkach międzynarodowych m.in. z powodu polityki kursowej. Wraz likwidacją Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (RWPG) w 1991 r. załamał się handel między członkami tej organizacji. Polska była wówczas silnie powiązana z Rosją, gdzie wysyłała m.in. ziemniaki, zboża, mięsa czy warzywa i owoce. W handlu rozliczano się sztucznie utworzonym pieniądzem - rublem transferowym. Ostatecznie załamanie handlu z Rosją nastąpiło w 1999 r., tj. był to efekt kryzysu finansowego w Rosji (1988 r.) i gwałtownej deprecjacji rubla.
Dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych nastąpiło otwarcie gospodarki, w tym sektora rolno-żywnościowego, na import. Wówczas polski eksport był utrudniony ze względu na cła, które chroniły kraje UE, choć w 1992 r. podpisano tzw. umowę przejściową, która zmniejszała większość opłat celnych, m.in. na owoce miękkie.
Kowalski wskazuje, że wówczas przemysł spożywczy, a także handel, były otwarte na import wysokiej jakości żywności, oraz technologii do przetwórstwa rolno-żywnościowego. To dlatego wielu rolników, a także część producentów, obawiało się lawinowego napływu żywności z UE, bo produkty te były atrakcyjniejsze, lepiej opakowane i w dodatku konkurencyjne cenowo. Obawiano się, że wypieranie rodzimej produkcji ze sklepów przybierze na sile. Zagraniczną żywnością zachłysnęli się konsumenci.
Dopiero napływ nowych technologii, a także funduszy unijnych, m.in. SAPARD (2002-2006), pozwoliło na modernizację rodzimych firm przetwórczych. Sytuacja w handlu zagranicznym zaczęła się zmieniać, oferta eksportowa naszych producentów stawała się bogatsza. A wraz akcesją do UE w 2004 r. znikły bariery celne dla polskich produktów, co znacznie ułatwiło wywóz żywności. Nasze wędliny, sery, owoce czy słodycze stały się produktami poszukiwanymi ze względu na cenę, co było wynikiem niższych kosztów produkcji i tańszego surowca. Poprawiła się także jakość produktów, bo unowocześniono przemysł spożywczy.
Zdaniem Kowalskiego coraz większe powiązania naszego handlu z rynkami zagranicznymi jest czynnikiem stabilizującym rynek wewnętrzny, ograniczającym wpływ wahań koniunktury na rynkach zewnętrznych, ale też gry politycznej.
9063807
1