Gmina Wielichowo, słynie z pieczarkarstwa. Raz do roku, właśnie w Wielichowie i pobliskim Sielinku, odbywa się Święto Pieczarki, impreza o zasięgu już nie ogólnopolskim, ale europejskim. Polskich producentów doceniają przede wszystkim unijni smakosze, czego wyrazem mogą być pochlebne publikacje w międzynarodowym magazynie pieczarkarskim "Mushroom Business"
Wszystko wskazuje na to, że już wkrótce polska pieczarka będzie stanowiła silną konkurencję dla swej zachodniej siostry.
- W 2003 roku o około 30% w porównaniu z rokiem poprzednim wzrósł eksport pieczarek na zachód. Prawie 90% produkcji trafia na rynek unijny. Polską pieczarkę można kupić nie tylko w Niemczech, ale i w Wielkiej Brytanii czy Skandynawii. To duży sukces, zwłaszcza, że od stycznia ubiegłego roku obowiązują nowe, bardzo rygorystyczne normy jakościowe - ocenia prezes Stowarzyszenia Branży Grzybów Uprawnych dr Krystian Szudyga. - Nasze pieczarki są nie tylko dobrej jakości, są też tańsze od produkowanych na zachodzie.
Na tym pięknym obrazie istnieją oczywiście rysy i to całkiem poważne. Prawda jest bowiem taka, że w polskim zagłębiu pieczarkarstwa większość obiektów jest przestarzała, a sposób produkcji nie zmienia się od lat. Niewielu może pochwalić się nowoczesnymi, klimatyzowanymi halami i automatycznie sterowanym procesem produkcji. Spora liczba pieczarkarzy to właściciele jednej lub dwóch folii, z których dochód ledwo wystarcza na przeżycie.
- Uprawa pieczarek wymaga dużego wysiłku i jeszcze większej wiedzy. Aby odnieść sukces nie można bać się zmian. Ja zaryzykowałem i nie żałuję. Skorzystałem z preferencyjnego kredytu, ale wcześniej pojechałem do Horst w Holandii, na kurs organizowany przez jedyną na świecie szkołę pieczarkarstwa. I dopiero wtedy przystąpiłem do unowocześniania własnych pieczarkarni - mówi Jerzy Nowak z Łubnicy. - Dziś wiem, że aby produkcja była opłacalna, towaru musi być dużo i dobrej jakości. Dzięki temu stać mnie na dalszą modernizację hal.
Jerzy Nowak jest właścicielem nowoczesnego gospodarstwa średniej wielkości. Większość wyprodukowanych przez siebie pieczarek wywozi do Niemiec, bo polskie przetwórnie i rynek hurtowy oferują zbyt niskie ceny.
Największą zmorą polskich pieczarkarzy jest kiepska jakość podłoża, od którego zależą losy uprawy. W Polsce od dawna obowiązuje norma jakościowa dla pieczarek, nie ma zaś normy dla. podłoża. Wielu producentów musiało zrezygnować z pieczarkarstwa, bo kolejne uprawy "nie wychodziły".
- Podłoże do uprawy pieczarek sprowadzam z Belgii, jest ono trzy razy droższe od polskiego, ale jego wydajność jest dwukrotnie większa. Z metra kwadratowego zbieram ok. 30 - 35 kg pieczarek, gdy miałem podłoże polskie było to około 16 kg. Jeszcze kilka lat temu zdarzało się, że z 20 upraw nie udawało się 15, teraz wszystko działa jak w zegraku, nie ma mowy o chorobach czy opóźnieniach - Władysław Bednarek z Włoszakowic mnoży przykłady.
Pan Władysław pieczarkarstwem zajmuje się od kilkunastu lat. Jest jednym z większych producentów w regionie. On również większość grzybów eksportuje do Niemiec. I jak sam mów,i już dawno jest w Unii Europejskiej, bo jego towar spełnia unijne standardy jakości, a wszelkich transakcji dokonuje w euro.
Doceniani przez europejskich hurtowników i konsumentów, polscy pieczarkarze mają jednak przed sobą długą drogę. Ekspansji na rynek Wspólnoty nie ułatwia duże rozdrobnienie producentów i zła jakość polskiego podłoża. Jednak z drugiej strony już dziś nasze pieczarki cieszą się sporym zainteresowaniem, ale warunkiem tej popularności jest wysoka jakość grzybów, której drobni wytwórcy nie są w stanie zapewnić. Czy polscy pieczarkarze wykorzystają szansę jaką daje eksport i mimo wszystko postawi na nowoczesność?