Polska ma czystą kartę wobec krajów afrykańskich; mamy podobne doświadczenia, proponujemy partnerskie podejście - to są przewagi, które mogą pomóc naszemu biznesowi odnieść sukces w Afryce - przekonuje wiceszefowa MSZ Beata Stelmach.
Stelmach odpowiada za "globalną politykę ekonomiczną" w resorcie spraw zagranicznych. W zeszłym tygodniu wraz z grupą 16 polskich firm odwiedziła położoną w południowo zachodniej Afryce Angolę. Jak podkreśliła w rozmowie z PAP, aby osiągnąć na miejscu sukces istotne jest odpowiednie podejście.
"Ważne jest to, żeby przyjeżdżać do tych krajów i nie mówić im, że +my wiemy lepiej+, bo wcale nie musimy wiedzieć lepiej. Pamiętajmy, że każdy z narodów afrykańskich jest dumny. My też jesteśmy dumnym narodem i wiemy, jak to było 20 lat temu, gdy przyjeżdżali do nas eksperci zagraniczni i mówili nam, co mamy robić" - wskazywała.
Jej zdaniem ta wiedza, a także fakt, że nie byliśmy krajem kolonialnym stwarza nam przewagę nad innymi państwami. "To są narody, które odzyskały wolność, budują demokrację, mają cały czas problemy, ale chcą być traktowane w sposób partnerski" - podkreśliła.
W związku z rosnącym zainteresowaniem naszego biznesu Afryką, MSZ rozważa wzmocnienie placówek dyplomatycznych na tym kontynencie. W czasie kadencji obecnego szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego liczba naszych ambasad została zredukowana z 9 do 5. W tym czasie kraje, które zwiększają swoją wymianę z Afryką, jak np. Turcja, Chiny, czy Brazylia znacznie rozwijają swoje przedstawicielstwa.
"Nie mamy problemu z tym, żeby wzmacniać placówki tam, gdzie istnieje taka potrzeba. Właśnie dyskutujemy nad wzmocnieniem placówki w Angoli czy Nigerii, bo wydaje się nam, że zainteresowanie polskich przedsiębiorców Afryką osiągnęło dziś taki poziom, że potrzeba większego wsparcia ze strony państwa" - przyznaje Stelmach.
Jednak wiceminister podkreśliła, że wbrew pozorom Afryka nie jest całkowicie nieznana naszemu biznesowi. W Angoli od kilku lat jest np. firma Navimor, która zajmuje się budową centrum szkoleniowego na potrzeby tamtejszego przemysłu rybołówstwa. Jest to jedna z ważniejszych gałęzi w angolskiej gospodarce.
Inwestycja realizowana przez Navimor finansowana jest m.in. ze środków pomocowych Polski. Spółka oddała już pierwszy etap budowy, która jest największym projektem szkoleniowym UE. Gotowe są mury przyszłej akademii, a część sal konferencyjnych jest już wyposażona w sprzęt, który przyjechał z Polski.
Na Stelmach największe wrażenie zrobiło szkoleniowe centrum nawigacyjne. Znajduje się w nim nowoczesny symulator, który pozwala przyszłym marynarzom przygotowywać się do operowania na statku. W okrągłym pomieszczeniu, wyłożonym monitorami z kołem kapitańskim na środku, możliwa jest symulacja ładnej pogody, sztormu, czy zderzania na kursie.
"To jest typowy przykład eksportu wiedzy, ale i transferu technologii. Takich sal szkoleniowych ma być w sumie siedem. To nie jest jednak tylko nasza pomoc dla Angoli. Tak naprawdę to będzie docelowo centrum kompetencyjne, które może uczynić z Angoli regionalnego lidera szkoleń marynarzy" - opowiada wiceszefowa dyplomacji.
Stelmach podkreśla, że funkcjonowanie w tym kraju polskiej firmy pomaga przyszłym naszym inwestorom. W Angoli kilkanaście lat temu zakończyła się wojna, w wyniku której zniszczona została infrastruktura. Od kilkunastu lat kraj się odbudowuje. Stelmach uważa, że taka sytuacja, a także rozrastające się dynamicznie miasta, stwarza szanse dla naszych firm.
Innym naszym atutem, na który wskazuje wiceminister, są przedstawiciele tamtejszej władzy i administracji, którzy studiowali w Polsce. "To jest niebywały kapitał, pomost pomiędzy Angolą a Polską. Powinniśmy wykorzystać tę dobrą atmosferę wokół naszego kraju, a także tych wielu gotowych współpracować i pomagać +ambasadorom+ Polski" - przekonuje.
Stelmach podkreśla, że aby inwestor mógł z powodzeniem funkcjonować w krajach afrykańskich, musi się spotkać z lokalnymi władzami, by dokonać swoistego przedstawienia się. Jej zdaniem polskie firmy mogłoby zainteresować się dostarczaniem dóbr codziennego użytku, a także rozbudową kanalizacji, czy dostarczaniem paneli słonecznych na angolski rynek.
"Angola jest krajem, który cały czas bazował na surowcach naturalnych, głównie ropie, w części na gazie oraz brylantach. Jeśli jednak ze struktury PKB wydzielić ropę, to sytuacja wygląda marnie. Dlatego tamtejsze władze mają świadomość, że muszą rozwijać inne sektory gospodarki i uniezależnić się od eksportu ropy. Chodzi o inwestycje, modernizację rolnictwa i całego kraju. To jest ogromne wyzwanie, które niesie ze sobą ogromne szanse dla potencjalnych inwestorów" - przekonuje wiceszefowa dyplomacji.
Jej zdaniem dominacja kapitału chińskiego, a wcześniej portugalskiego nie jest przeszkodą, bo Angola chciałaby zaprosić do siebie też innych partnerów, a nie tylko tych, którzy historycznie ugruntowali tam swoja pozycję.
"Nie jest za późno, ale inni już tam są. Mają lepiej rozpoznany rynek, jednak możemy konkurować ceną i jakością, a także innowacyjnymi rozwiązaniami, które mogą się tam doskonale przyjąć" - powiedziała.
Według danych MSZ wymiana handlowa Polski z Angola wyniosła w 2012 r. 15 mln euro. Wynikała głównie z eksportu tam zbudowanych w Polsce statków.
8903830
1