Polscy rybacy nie wykluczają protestów w związku z decyzją Komisji Europejskiej, która ich zdaniem, ustaliła niesprawiedliwe dla nich limity połowowe ryb na Bałtyku. Prezes Stowarzyszenia Armatorów Rybackich Bogdan Waniewski powiedział w poniedziałek PAP, że rybacy sprzeciwiają się decyzjom Komisji, czują się "oszukani przez UE i zdradzeni przez polski rząd".
"Wszelkimi środkami, formalnymi i nieformalnymi będziemy starali się zmienić te zapisy" - podkreślił Waniewski.
Zgodnie z decyzją KE z 22 grudnia 2004 roku, polscy rybacy będą mogli w przyszłym roku odłowić 13 tys. ton dorszy - o trzy tysiące mniej niż w roku bieżącym.
Wiceminister rolnictwa Andrzej Kowalski, który brał udział w negocjacjach w Brukseli, podkreślił w poniedziałek w rozmowie z PAP, że otrzymana przez Polskę kwota 13 tys. ton dorsza wynosi tyle samo co w ubiegłym roku, nie biorąc pod uwagę zwiększenia limitu, który nastąpił pod koniec roku. Nie wykluczył, że limit ten może być podniesiony także w przyszłym roku, jeżeli się okaże, ze zasoby ryb są dostatecznie duże.
Bałtyk podzielono na dwie strefy połowowe: wschodnią i zachodnią. We wschodniej części morza, gdzie głównie łowią Polacy, wprowadzono 4,5-miesięczny okres ochronny dla połowów tej ryby (dotychczas okres ochronny wynosił 2 miesiące). Po stronie zachodniej okres ochronny ma trwać tylko dwa miesiące.
Kraje bałtyckie wynegocjowały odłów 39 tys. ton dorsza we wschodniej części Bałtyku dla wszystkich krajów unijnych, a w zachodniej 24,7 tys. ton.
Kowalski dodał, że negocjacje były bardzo trudne i początkowo Unia stała na stanowisku, że w związku z małymi zasobami dorszy należy zakazać na rok połowów tych ryb.
Jak powiedział Waniewski, limity są krzywdzące dla polskich rybaków i w krótkim czasie doprowadzą do całkowitego upadku polskiego rybołówstwa na Bałtyku.
Prezes nie powiedział, jakie formy mogłyby przybrać ewentualne protesty i kiedy mogłyby nastąpić. Dodał jednak, że rybacy rozważą m.in. drogi prawne, takie jak np. zaskarżenie decyzji KE w odpowiedniej instytucji.
"Po zapoznaniu się z oficjalnymi dokumentami i konsultacjach z prawnikami podejmiemy działania" - powiedział.
Waniewski skrytykował także podział Bałtyku na dwie części. Jego zdaniem nie znajduje on żadnego uzasadnienia. 4,5-miesięczny okres ochronny dla połowów dorsza to, według niego, brak pracy, a tym samym zarobków dla rybaków, bez możliwości żadnej pomocy ze strony państwa, jak to jest w innych krajach nadbałtyckich.
Kowalski zaznaczył zaś, że podział Bałtyku na rejon zachodni i wschodni jest uzasadniony, gdyż według specjalistów, w tych rejonach znajdują się różne stada ryb, które nie przechodzą wzajemnie na swoje terytoria.
Zgoda Polski na 4,5-miesięczny okres ochronny (Unia chciała, by wynosił on 7 miesięcy) jest uzasadniona tym, że po tarle ryby są w złej kondycji i w zasadzie nie nadają się do połowów.
Zauważył, że okres ochrony w zachodniej części trwa w lutym i marcu, a w części wschodniej rozpoczyna się 1 kwietnia, a więc rybacy mogą łowić w tym czasie na innych akwenach. W zachodniej części Bałtyku Polska może odłowić 2,885 tys. ton z ogólnego limitu dla UE wynoszącego 24,7 tys. ton dorsza.
Wiceminister poinformował też, że limit połowów został ustalony tylko na 2005 rok (a nie tak jak Unia proponowała na kilka lat) i w przyszłym roku można ponownie powrócić do negocjacji.
Dodał, że w Polsce odbędzie się międzynarodowa konferencja w sprawie zasobów ryb, gdzie różne kraje przedstawią m.in. swoje oceny zarybienia Bałtyku.