Rolnicy z Małopolski chcą sprzedawać jaja, sery, dżemy, nalewki lub szynkę bezpośrednio w swoich gospodarstwach. Jednak zabrania im tego prawo polskie i unijne, pisze "Dziennik Polski".
Małopolska Izba Rolnicza zabiega o to, co już dawno wywalczyli rolnicy z innych krajów europejskich. Węgrzy mogą suszyć warzywa i owoce, mleć zboże, sprzedawać w gospodarstwach mięso z trzody chlewnej. Francuzi wywalczyli odrębne przepisy dla różnych regionów swojego kraju. Rumuni, choć do Unii weszli po nas, już wywalczyli swoje prawa. Mogą sprzedawać sery, dżemy, produkty mięsne w gospodarstwach oraz na wszelkich festynach i imprezach, mówi prezes Małopolskiej Izby Ryszard Czaicki, który przeanalizował możliwości rolników na Zachodzie.
- Problemy sprzedaży bezpośredniej w gospodarstwach, obrót produktami pochodzenia zwierzęcego i roślinnego to dla mnie najbardziej gorące tematy, zapewnia Tadeusz Nalewajk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a posłanka Dorota Niedziela dodaje, że pół roku temu prace przygotowawcze dotyczące sprzedaży bezpośredniej rozpoczęła Sejmowa Komisja Rolnictwa. - Powołujemy podkomisję i mam nadzieję, że nam się uda skutecznie uregulować przynajmniej część rolniczych postulatów, zapowiada.