Rosjanie chcą zaostrzenia kontroli fitosanitarnych, które mają m.in. polegać na badaniu każdej partii owoców wysyłanej na ich rynek. Tak szczegółowe badania praktycznie zablokują eksport.
Rozmowy na temat warunków eksportu owoców do Rosji mają się odbyć na berlińskich targach żywnościowych Gruene Woche po 20 stycznia br. "Chcemy by ministerstwo uwzględniło w nich głos Stowarzyszenia Unia Owocowa" - poinformowali w środę na konferencji prasowej przedstawiciele tej organizacji. Eksporterzy przede wszystkim są przeciwni, by badać każdą partię wysyłanych do Rosji jabłek.
Obecnie przeprowadza się badanie partii 300-400 tonowych. Rosjanie uważają, że trzeba badać zawartość każdej wysyłanej partii 25-tonowej. Według rosyjskich danych, w 2010 r. w 175 partiach jabłek był przekroczony stan pestycydów (przy bardzo ostrych rosyjskich normach), ale po unifikacji norm do unijnych było to tylko siedem takich przypadków. "Na ilość wysyłanych samochodów do Rosji, są to śladowe ilości" - przekonywał wiceprezes Unii Waldemar Żółcik.
W opinii Unii Owocowej, gdyby doszło do zaostrzenia kontroli, to eksport do Rosji zostanie zahamowany, bo nie ma możliwości technicznych przebadania tylu próbek. Obecnie na przebadanie większych partii owoców czeka się 1-2 miesięcy.
Jak podkreślił prezes tej organizacji Jacek Skoneczny, rosyjski rynek jest dla Polski bardzo ważny. To tego kraju trafia 50 proc. krajowego eksportu jabłek. Firmy sprzedają tam od 400 tys. do 700 tys. ton jabłek rocznie.
Skoneczny przypomniał, że eksport produktów roślinnych do Rosji odbywa się na podstawie memorandów zawartych między UE a Rosją i pomiędzy Polską a Rosją. Dokumenty te regulują sposób tego eksportu i określają, jakie świadectwa fitosanitarne są niezbędne, by produkty roślinne można było tam sprzedawać. W 2005 r. Rosja zakazała importu polskiej żywności, co obowiązywało do 2008 r.
Na początku 2010 r. powstała prywatna organizacja - Stowarzyszenie Producentów i Eksporterów Owoców i Warzyw, która oferuje tzw. wstępne certyfikaty bezpieczeństwa (w cenie 300 euro) zezwalające na eksport owoców do Rosji. Rosyjski nadzór weterynaryjny i fitosanitarny (Rossielchoznadzor) wybrał tę organizację jako jednostkę certyfikującą, co - jak tłumaczyła Unia - jest niezrozumiałe dla branży i instytucji państwowych. Za kontrolowanie jakości produktów pochodzenia roślinnego odpowiada Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa.
W połowie roku 2010 r. Rosjanie wycofali akredytacje dla kilku państwowych laboratoriów, tłumacząc, że nie spełniają one wymogów. Obecnie certyfikaty bezpieczeństwa mogą wystawiać zaledwie 3 laboratoria.
W listopadzie ubr. Rossielhoznadzor wysłał list do KE, w którym poinformował, że od 15 grudnia ubr. kontrole eksportowanych owoców i warzyw zostaną zaostrzone. Konieczne będą analizy na obecność pestycydów, azotanów i azotynów w laboratoriach podległych rosyjskiemu nadzorowi. Na "czarnej liście" firm, które mają podlegać takiej kontroli, znalazło się 25 polskich czołowych eksporterów jabłek.
Jak poinformował Skonieczny, po rozmowach ministerstwa rolnictwa z rosyjskimi władzami, Rosjanie zawiesili "czarną listę" do czasu negocjacji między KE i Rosją, które są planowane podczas targów Gruene Woche.
Minister rolnictwa Marek Sawicki odnosząc się do tej sprawy powiedział w środę, że nie ma możliwości, "by jakiekolwiek podmioty poza Inspekcją Ochrony Roślin i Nasiennictwa mogły cokolwiek kontrolować i certyfikować na rynek rosyjski". Dodał, że w Polsce jest urzędowy, państwowy, i zarazem unijny system certyfikacji, który może odpowiednie dokumenty wystawiać. Potwierdził, że będzie na ten temat rozmawiał z Rosjanami w Berlinie.