Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Pogłowie jak za Gomułki

5 stycznia 2016
Pogłowie trzody chlewnej spadło w Polsce do 13,1 mln sztuk. Tak niskie było ostatni raz w czasach Władysława Gomułki - w 1964 roku. To, że rolnicy ograniczą hodowlę świń, było oczekiwane, ale nikt nie spodziewał się aż tak drastycznego spadku.

Jeszcze na początku czwartego kwartału 2010 roku w naszym kraju stada trzody chlewnej liczyły około 14,8 mln sztuk. Eksperci zapowiadali jednak już wtedy, że w kolejnych miesiącach świń jednak będzie ubywać, bo ich hodowla przynosi rolnikom coraz większe straty. Teraz za kilogram żywca płaci się dostawcom w skupie nieco ponad 4,70 zł, choć w czerwcu ceny były jeszcze wyższe, szybko jednak spadły. Tymczasem rolnicy przekonują, że aby mogli uzyskać przynajmniej zwrot kosztów produkcji, to żywiec powinien już w tamtym roku kosztować co najmniej złotówkę więcej. Skoro z miesiąca na miesiąc straty rolników rosły, to wielu z nich zaczęło wybijać zwierzęta. Mimo wszystko jednak żadna z firm zajmujących się rynkiem mięsnym nie spodziewała się, że zjawisko to przybierze aż tak wielkie rozmiary i przez pół roku pogłowie spadnie o ponad 1,5 mln sztuk.
Z danych podanych przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że aż o 15 proc. spadła wielkość stada podstawowego, w tym głównie loch prośnych, których mamy tylko niespełna 760 tys. sztuk (a skoro mniej jest loch, to spadło również pogłowie warchlaków). A jeszcze kilka lat temu ten wskaźnik znacznie przekraczał 1 mln sztuk. Trzeba przypomnieć, że sytuacja w sektorze trzody chlewnej zaczęła się pogarszać w 2007 roku, gdy mieliśmy do czynienia z pierwszym gwałtownym spadkiem cen skupu wieprzowiny, który spowodował gwałtowne zmniejszenie hodowli przez rolników. Od tamtej pory nie udało się odnowić pogłowia. Jednak tak źle jeszcze nie było, bo teraz mamy w chlewniach tyle sztuk trzody, ile hodowaliśmy w połowie lat 60., za czasów Władysława Gomułki. Teraz jednak nie ma kłopotów z zaopatrzeniem w mięso i wędliny, jak to było w czasach komunistycznych, dlatego że zakłady przetwórcze uzupełniają krajowe niedobory importem. - Zresztą import spowodował, że tym bardziej nie było warunków do tego, aby ceny skupu żywca wzrosły, poprawiając opłacalność produkcji wieprzowiny. A tylko to mogłoby skłonić rolników przynajmniej do utrzymania pogłowia na dotychczasowym poziomie - wyjaśnia Zbigniew Rębiński, pracownik działu skupu w jednym z zakładów mięsnych.
Polski Związek Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej "Polsus" ocenia, że najszybciej hodowlę świń likwidują rolnicy mający nieduże stada - mniej niż 10 loch. Takich drobnych producentów została garstka, a większość z nich nie trzyma już trzody z myślą o sprzedaży tuczników, ale hodują zwierzęta tylko na własne potrzeby. To zaś oznacza, że na rynku będzie coraz mniej mięsa z krajowych źródeł i zakłady mięsne będą go coraz więcej importować.
Część ekspertów ostrzega, że jak tak dalej pójdzie, to pogłowie trzody chlewnej będzie spadać w dalszym ciągu i z roku na rok będziemy mieli coraz mniej krajowej wieprzowiny. Ale raczej nie będzie takiej sytuacji, aby trzoda całkiem zniknęła z polskiej wsi, bo na pewno na rynku utrzymają się najwięksi hodowcy. Już teraz mamy fermy liczące po kilka tysięcy loch. Jeśli jednak chcemy zachować przynajmniej w ograniczonym zakresie tradycyjną hodowlę, nie obejdzie się bez pomocy państwa. Tylko nie bardzo wiadomo, na czym by ona miała polegać.



POWIĄZANE

Trwa serial związany ze zwrotami gruntów rolnych dzierżawionych przez podmioty (...

Integracja ukraińskiego rynku rolnego z Unią Europejską wymaga zwiększenia ogóln...

Według stanu na 21 listopada cukrownie zrzeszone w Krajowym Stowarzyszeniu Produ...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę