Dziękowaliśmy już na tych stronach Słowakom za euro. Teraz przyszła na Litwinów, choć nasz północno-wschodni sąsiad jeszcze nie zamienił swych litów na euro, ale za to utrzymuje sztywny kurs swojej waluty. Dziś Litwini wprost szturmują nasze sklepy i bazary masowo wykupując przede wszystkim artykuły rolno-spożywcze.
Niespotykanie wysokie obroty notują też składy budowlane – sprzedaż w pierwszych miesiącach roku wzrosła aż o 60%. Zwiększony od stycznia na Litwie podatek VAT na produkty żywnościowe i słaba złotówka spowodowały, iż żywność w Polsce jest obecnie tańsza niż na Litwie nawet o 50 proc. Litwini w Polsce kupują też artykuły przemysłowe, ubrania, sprzęt AGD i RTV, a nawet meble.
Litewskie sieci handlowe zapowiadają, iż wkrótce zaczną organizować akcje, w trakcie których poszczególne produkty będą sprzedawane po niższych cenach niż w Polsce. Zamierzają też w sprowadzać więcej polskich, tańszych produktów. W tej sytuacji aż się prosi, by sadownicy, grupy producenckie, spółdzielnie i zakłady przetwórstwa rolno-spożywczego jak najszybciej skorzystały z nadarzającej się okazji rzucając „wszystkie ręce na pokład” wychodząc naprzeciw zwiększonemu zapotrzebowaniu na nasze artykuły Litwinów, Słowaków i kogo tam jeszcze. I ogłaszając wszem i wobec chęć naszego kraju szybkiego wstąpienia do strefy euro przedłużać w nieskończoność przystąpienie do ERM2, czyli korytarza, węża walutowego ograniczającego wahania kursu złotego, by nie zrobić takiego błędu jak Słowacy i Litwini. Nasz kraj rozwija się w tempie 1,5-2% - kraje strefy euro i kraje nadbałtyckie – wprost przeciwnie – zwijają się – chodzód narodowy, czyli produkt krajowy brutto u nas w tym roku wzrośnie, tam zmaleje.