Rolnicy liczą straty po powodzi. Szkody liczą też leśnicy. Woda z opóźnieniem wlewa się do lasu, ale dłużej się w nim także utrzymuje. Tartaki zwolniły przerób o połowę, bo drewna nie można ściągnąć z lasu. Opolskie służby leśne mogą wreszcie wjechać o lasu, aby oszacować szkody spowodowane przez powódź.
Marek Bocianowski – z-ca nadleśniczego w Nadleśnictwie Opole – „Woda w lesie o wiele później wstępuje i o wiele później z niego występuje niż na gruntach rolnych i zurbanizowanych. Dlatego, po mimo, że fala powodziowa przez miasto Opole już dawno przeszła, to u nas w lasach z 2-3 dniowym opóźnieniem woda jeszcze się podnosiła.”
Wyhamowały prace w lasach. Podtopione leśne drogi spowodowały, że tempo pozyskiwania drewna z lasu spadło o połowę. Dodatkowo część przewoźników zaangażowanych jest w prace przy infrastrukturze przeciwpowodziowej.
Marek Bocianowski – z-ca nadleśniczego w Nadleśnictwie Opole – „W tej chwili mamy już około 2 tysięcy hektarów zalanych lasów, jesteśmy w trakcie szacowanie szkód w infrastrukturze, w drogach, rowach, które mogły ulec zamuleniu.”
W niewiele lepszej sytuacji są zwierzęta leśne. Sarny dziki i jelenie uciekając z zalewanych lasów weszły w uprawy rolników. Znad wylewających rzek uciekały bobry, ale te akurat mogły spowodować większe podtopienia.