W piątek państwo Millerowie podjęli kolacją państwa Schröderów i Guentera Verheugena w swoim domu w warszawskim Wilanowie. Spasiba – podziękował za kolację Verheugen, dopiero poprawiny powtórzył dziękuję bardzo.
Kanclerz i komisarz ds. rozszerzenia Unii Europejskiej dopiero przed dwunastą wyszli do zziębniętych dziennikarzy.
Kanclerz nie chciał zbyt wiele mówić o unijnych negocjacjach, wolał zachwalać wieczór spędzony w domu polskiego premiera, a także samego gospodarza. Nie, nie rozmawialiśmy o kwotach mlecznych, co najwyżej o mleku, które nam podano – powiedział Schröder dziennikarzom. W Kopenhadze nauczyliśmy się osiągać kompromisy, ale teraz trzeba się skoncentrować na patrzeniu w przyszłość. Polska i Niemcy dostały ogromną szansę, a premier Miller udowodnił, że umie takie szanse wykorzystywać. Na kopenhaskim szczycie zyskał duży szacunek – dla siebie, swego rządu i całej Polski – dodał kanclerz.
Główną atrakcją kolacji były naleśniki z musem makowym oraz, co podkreślił premier Miller, Święty Mikołaj. Szef polskiego rządu nie zdradził jednak szczegółów w sprawie prezentów.