Miały być receptą na bolączki polskiego rolnictwa. Chodzi o umowy kontraktacyjne, których wzór opracowano przy współudziale przetwórców, rolników oraz rządu. Trzy lata po stworzeniu zaakceptowanych przez wszystkich umów okazuje się, że nikt z nich nie korzysta.
Wzory trzech takich umów kontraktacyjnych opracowano z inicjatywy Rady Gospodarki Żywnościowej - instytucji skupiającej całą branżę spożywczą. Ich treść zaakceptowali wszyscy członkowie Rady.
prof. Stanisław Zięba - przewodniczący RGŻ: ta umowa kontraktacyjna, poprzez jej promocję i poprzez jej rekomendowanie zarówno zakładom przetwórczym jak i rolnikom, stanowi pewną podstawę, żeby szukali porozumienia w oparciu o tę umowę, przy każdorazowym uzgadnianiu oczywiście ceny.
Teraz trzy lata po opracowaniu wzorów umów praktycznie nikt z nich nie korzysta. Zdaniem rolników ostatnie lata były tak niestabilne i nieprzewidywalne, że umowami nikt nie chciał się wiązać.
Zbigniew Kaszuba Krajowa Federacja Producentów Zbóż: dopóki się rynek nie ustabilizuje w sposób długofalowy, będzie na pewno trudno te powiązania zbudować.
Nie oznacza to, że umów kontraktacyjnych nie ma na rynku w ogóle. Jest ich coraz więcej, ale to ciągle kropla w morzu potrzeb. W takich umowach zawsze najwięcej kontrowersji wywołuje cena. Prawie nigdzie nie jest ona sztywna i zawsze na bieżąco ustalana.
Roman Jagieliński - b. minister rolnictwa: jestem producentem sadowniczym, dostarczam jabłka. Sieci, z którymi współpracuję odbierają, negocjujemy te ceny oczywiście w przedziałach dwutygodniowych.
Zdaniem ekspertów od umów kontraktacyjnych w polskim rolnictwie nie uciekniemy.
prof. Andrzej Kowalski – dyrektor IERGŻ: najwyższy czas, żeby przetwórcy i producenci surowca zrozumieli, że interesy robi się w długim okresie a najlepszym zabezpieczeniem jest podpisanie umów. Wszystko jedno jak je nazwiemy: handlowych, kontraktów.
A dopóki przetwórca nie zwiąże się na stałe z dostawca dopóty będzie miał takie problemy jak przemysł mięsny, któremu teraz brakuje surowca.
7935727
1