Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Płockie: Nie mają ochoty na ochotki

1 czerwca 2006

Łup, łup, łup - słyszysz w samochodzie, szyba robi się zielona, rejestracji nie widać, robactwo włazi pod maskę, jak go stamtąd nie wypłuczesz, to potem niemiłosiernie śmierdzi zgnilizną - opowiadają ludzie z Murzynowa.

Alarmują, że ich koszmar trwa od przeszło tygodnia. Jak zwykle o tej porze roku nie dają im żyć chmary ochotek. - Niestety, tak jak ostatnio nie było tu jeszcze nigdy - ubolewają.

Wyliczają: - Wychodzisz z samochodu, nogą wdeptujesz w gruby zielony dywan. Uciekasz przed gigantycznym bzyczącym obłokiem, w pośpiechu naciskasz na klamkę furtki i zaraz krzywisz się z obrzydzenia, spoglądając na owady na dłoni. Za chwilę nie możesz się nadziwić: "Kto przemalował moje ogrodzenie?". Uspokajasz się, gdy widzisz, że to nie sprawka niewidzialnej ręki, tylko owadów, które ciasno obsiadły płot. Wchodzisz do domu, a chmara ochotek z tobą, niektóre wytrzepujesz z ubrania. Okna nie otworzysz, o grillu zapomnij.

Mieszkańcy Murzynowa twierdzą, że atak ochotek zaczął się wraz z budową tamy we Włocławku. Rzeka wtedy zwolniła, przy brzegu zaczęło się w niej odkładać coraz więcej mułu. To w nim larwy spędzają większość życia. Na koniec odbywają lot godowy, żyją w powietrzu kilka dni.

Już parę lat temu mieszkańcy proponowali, by wziąć się do pogłębienia Wisły albo doraźnie zastosować opryski. Do pierwszej propozycji Waldemar Ciesielski z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej podchodzi dość sceptycznie: - Przecież w okolicy Murzynowa rzeka była pogłębiana dwa lata temu, jest tam dość szeroka, dalsze pogłębianie nic nie da.

A opryski? We wrocławskiej firmie Impel są "za". - Nie ma najmniejszego problemu, moglibyśmy się podjąć tego zadania - twierdzą. Innego zdania jest jednak prof. Sławomir Mazur, kierownik Katedry Ochrony Lasu i Ekologii w warszawskiej SGGW. - Każde wchodzenie z chemią może się odbić niekorzystnie na środowisku - mówi. - Ochotki żyją krótko, najlepiej więc po prostu przetrzymać ten niedługi czas.

Podobnie uważa Stefan Niesiołowski, znany polityk, z zawodu entomolog z Uniwersytetu Łódzkiego: - Co robić? Zaopatrzyć się w moskitiery i po prostu przetrwać. Proszę sobie wyobrazić, że w Afryce ochotki są pokarmem nawet dla ludzi, bo to przecież białko. Łapie się je siatkami i robi z nich taką papkę. Mówię to, ponieważ ochotki nie są u nas czymś wyjątkowym.

Niesiołowski dodaje, że są one kompletnie nieagresywne, to nie krwiopijcy jak np. komary.

- Żywią się nektarem z kwiatów lub w ogóle nic nie jedzą, wykorzystując zapasy z czasu wylęgania się z larwy - tłumaczy. - Po rozpoznaniu rejonu, w którym się wylęgają, można by rozprowadzić w nim środki owadobójcze, insektycydy. Trzeba jednak pamiętać, że zginą też inne owady, mogą ginąć pozbawione pokarmu ryby, kłopoty mogą mieć ptaki, bo one też się ochotkami żywią. Ale nawet gdyby udało się nam nie zakłócić tego cyklu żywieniowego, to i tak nie podjąłbym się tej walki ze względu na koszty. W przypadku terenu pod miastem niewyobrażalne.

Inna sprawa, że - jak twierdzi Janina Kawałczewska, dyrektorka wydziału ochrony środowiska w starostwie - decyzja w sprawie ewentualnego zastosowania oprysków wcale nie należałaby w tym przypadku do służb ochrony środowiska, tylko sanitarnych (tak wynika z Ustawy o ochronie przyrody). Trudno się jej spodziewać w sytuacji, gdy ochotki nie zagrażają ani bezpieczeństwu sanitarnemu, ani życiu czy zdrowiu ludzi.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę