Po olbrzymich kłopotach finansowych sprzed trzech lat i potężnym zastrzyku gotówki z budżetu państwa, Zakłady Mięsne powoli wychodzą na prostą. Mają teraz nadzieję, że uda im się podbić unijne rynki.
Pracownicy Zakładów rozbierają tusze wieprzowe Zakłady Mięsne, to jedna z najstarszych płockich firm (powstała w 1936 r.), zarazem jedna z ostatnich całkowicie należących do skarbu państwa i zajmujących się przetwórstwem mięsa. Więcej, spółce wiedzie się na tyle dobrze, że na razie nikt nie myśli o jej prywatyzacji.
Ale ostatnie lata nie wyglądały tak różowo. W 2003 omal nie doszło do upadku zakładów. Firmę w ostatniej chwili uratowało Ministerstwo Skarbu, które dofinansowało ją kwotą prawie 6 mln zł. Od tamtej pory trwa restrukturyzacja. Załogę na przykład zredukowano o 120 osób. Obecnie pracuje tu 450 ludzi.
Firma zmodernizowała również zgodnie z unijnymi wymogami zakład. Przebudowała szatnie dla pracowników, wyremontowała wychładzalnię, halę wołową oraz dojrzewalnię wędlin. Dodatkowo kupiła nowoczesną maszynę Multivac, która umożliwia pakowanie wędlin zarówno w gazie, jak i próżniowo, dostosowując przy okazji wielkość porcji do wymagań klientów. Wszystkie inwestycje Zakłady sfinansowały za wypracowane przez spółkę pieniądze.
W tym czasie zdobyły też certyfikaty ISO oraz HACCP. Teraz uzyskały kolejną szansę na rozwój. Powiatowy lekarz weterynarii zakwalifikował je do prowadzenia produkcji przeznaczonej na rynek Unii Europejskiej. Przed płocką firmą otwierają się więc zupełnie nowe możliwości. ZM będą mogły zwiększyć sprzedaż m.in. półtusz wieprzowych, ćwierci wołowych i elementów mięsa.
W spółce liczą szczególnie na powrót na rynki w Macedonii oraz na Łotwie. Mają nadzieję, że hitem w Europie może być m.in. jeden z najnowszych produktów spółki - nagrodzona medalem europejskim przez Business Centre Club oraz Komitet Integracji Europejskiej kiełbasa kresowa Skilandis.