Strażacy w całym województwie codziennie usuwają nawet do 60 gniazd szerszeni, os i pszczół. Kilkanaście ukąszonych osób trafiło do tomaszowskiego szpitala.
- Usuwamy gniazda owadów z drzew, z garaży i z poddaszy - mówi starszy aspirant Bogdan Rogulski ze straży pożarnej w Tomaszowie Mazowieckim. -W ostatni weekend ta straż usuwała 16 gniazd - podaje dziennik.
- Wkładamy do foliowych worków i wywozimy do lasu. Tam owady są wypuszczane. Miejsca po usuniętych gniazdach spryskujemy środkiem, który powoduje, że owady tam już nie wracają - mówi "Dziennikowi Łódzkiemu" Rogulski. Jak pisze gazeta, likwidacja owadzich gniazd w zabudowaniach budzi niepokój ekologów. - Wywożenie gniazd do lasu oznacza śmierć roju, chyba że ocaleje królowa. Jednak następne pokolenie, znajdujące się w gnieździe w stadium larwalnym, ginie - mówi dr Jerzy Nadolski z Muzeum Przyrodniczego w Łodzi.
- Jednak i ekolodzy potwierdzają zjawisko z ostatnich lat, że szerszenie coraz częściej budują gniazda nawet w blokach w centrum Łodzi. W takim otoczeniu łatwiej im o pokarm - informuje "Dziennik Łódzki". - Kilkanaście ukąszonych osób zgłosiło się do tomaszowskiego szpitala. Na szczęście, jak nas poinformowano, ukąszenia nie zagrażały życiu tych osób" - pisze gazeta. "W takich sytuacjach przydatny jest na przykład okład z altacetu, który zmniejsza obrzęk - radzi Jarosław Najder, kierownik Oddziału Pomocy Doraźnej w Tomaszowie.
Dlaczego, mimo chłodnej aury, jest tak dużo os i pszczół? - zastanawia się "Dziennik Łódzki". - Wysyp os może być spowodowany wilgotną wiosną, duża liczba pszczół wynika zaś z tzw. rójki, czyli opuszczenia przez królową gniazda i szukania nowego miejsca - mówi Stefan Niesiołowski, entomolog. - Owady nie są groźne, jeśli ludzie wiedzą, jak z nimi postępować. Najlepiej w nocy opryskać gniazda ostrym środkiem owadobójczym. W żadnym wypadku nie można ich podpalać.