Choć przygody lisa Witalisa - bohatera wiersza Jana Brzechwy traktujemy z przymrużeniem oka, to perypetie mieszkańców podsandomierskich wsi nie można włożyć między bajki. Lisy coraz częściej zaglądają tam do kurników. A gospodarze nie mogą poradzić sobie z intruzami.
W Radoszkach koło Sandomierza lisy opustoszyły kilka kurników. Teraz gospodarze zabezpieczają się, szczelnie zamykając gospodarstwa. Niestety i to nie zawsze pomaga. Lisy przekopują się na posesję pod ogrodzeniem.
Znaleźć norę lisa nie jest teraz zbyt trudno. Populacja zwiększyła się w ciagu czterech lat pięciokrotnie. W Kole Łowieckim Ziemia Sandomierska jeszcze kilka lat temu odstrzeliwano zaledwie dwadzieścia lisów rocznie, teraz tylko w tym roku - ponad sto.
Lisy wyrządzają szkody nie tylko w gospodarstwach domowych, ale również w przyrodzie. Od kilku lat zmniejsza się populacja ptactwa i drobnej zwierzyny łownej. Lisy się rozmnażają, a ich odstrzału nie prowadzi się przez cały rok. Teraz strzelać nie wolno.
Zdaniem myśliwych, żeby przywrocić równowagę w przyrodzie trzeba zaprzestać rozrzucania szczepionek przeciwko wściekliźnie. Bo dopóki człowiek nie ingerował w naturę i rządziła się ona swoimi prawami wszystko było w najlepszym porządku.