Jeśli trzeba będzie zapłacić za kryzys finansowy, powinno się sięgnąć do "głębokich kieszeni"; za kryzys nie mogą płacić biedni ludzie - uważa prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ocenił, że bogatych w Polsce nieustannie się oszczędza, a rządzący "bardzo o tę grupę społeczną dbają".
Kaczyński we wtorek podczas konferencji prasowej w warszawskiej siedzibie partii mówił o wzroście cen podstawowych produktów za rządów Donalda Tuska. Według przedstawionej dziennikarzom prezentacji, opartej o dane GUS, cena chleba od 2007 roku wzrosła o 35 proc., cukru o 45 proc., ziemniaków o 163 proc., a prądu o 40 proc.
Kaczyński podkreślił, że cięcia oszczędnościowe rządu w związku z kryzysem dotkną najbiedniejszych.
"Prawo i Sprawiedliwość jest za tym, by w razie konieczności płacenia za kryzys, płacić z kieszeni głębokich (...) W żadnym wypadku nie może być tak, żeby ci, którzy są w tej chwili w gorszej sytuacji, albo w ogóle są biedni, mieli za to płacić" - podkreślił Kaczyński.
Prezes PiS zaznaczył, że nie może być tak, "żeby ci, którzy dzisiaj jeszcze trzymają się na poziomie średnim, byli spychani w biedę właśnie, dlatego, że te głębokie kieszenie się w Polsce nieustannie oszczędza, i że rządzą ludzie, którzy bardzo o te głębokie kieszenie, o tę grupę społeczną dbają".
Szef PiS powiedział, że jednym z pomysłów jego partii na "sięgnięcie do głębokich kieszeni" jest podatek bankowy. "Ale takich pomysłów może być więcej" - dodał.
"Tusk i Rostowski dziś są na posiedzeniu rządu i pracują nad tym, aby rozwiązywać problemy m.in. kryzysu ekonomicznego"
Politycy PiS mówili też o ostatnim wzroście kursu franka szwajcarskiego i o sytuacji na giełdzie. "Gdzie jest premier, czy premier przypadkiem nie porzucił tych, którzy głosowali na niego w 2007 roku?" - pytał w tym kontekście Jarosław Kaczyński. "Dzieje się bardzo dużo, to w ogromnej mierze dotyczy tego elektoratu, a żadnej reakcji nie ma" - ocenił.
Na pytanie Kaczyńskiego błyskawicznie zareagował rzecznik rządu Paweł Graś. Napisał na Twitterze: "Premier jest na posiedzeniu Rady Ministrów. Gdyby Prezes korzystał z internetu, to by o tym wiedział i nie musiał pytać na konferencji".
Z kolei posłanka PO Małgorzata Kidawa-Błońska, komentując zarzuty PiS, podkreśliła, że sytuacja gospodarcza na świecie jest trudna, ale sytuacja w Polsce jest stabilna. "Mamy duży wzrost gospodarczy, w sytuacji kryzysu gospodarczego ograniczyliśmy deficyt o 10 miliardów złotych, to ogromna kwota, nie musimy brać w tym roku żadnych kredytów jako Polska. To dobre wiadomości" - powiedziała Kidawa-Błońska.
Jak dodała, na wszystkie miejsca pracy, które powstały w Europie w ostatnich latach 50 proc. to nowe miejsca pracy w Polsce. "Cieszmy się, że żyjemy w Polsce, gdzie kryzys jest opanowany, niż w krajach, które naprawdę borykają się z niestabilnością finansową, które są niewypłacalne" - zaznaczyła.
Kidawa-Błońska powiedziała, że na pytanie Kaczyńskiego o to, gdzie jest premier i minister finansów, można bardzo łatwo odpowiedzieć. "Tusk i Rostowski dziś są na posiedzeniu rządu i pracują nad tym, aby rozwiązywać problemy m.in. kryzysu ekonomicznego" - stwierdziła.
"To, co planuje Rostowski, w postaci redukcji deficytu finansów publicznych, nie będzie oznaczało wzrostu kosztów życia"
Koordynator przygotowań Platformy do wyborów Jacek Protasiewicz zaapelował we wtorek na konferencji prasowej do polityków PiS, aby "nie destabilizowali sytuacji na rynku". "Prezes PiS próbuje siać niepokój, panikę wśród Polaków. Wzniecanie paniki jest dużą nieodpowiedzialnością ze strony polityków opozycji" - podkreślił.
Poseł PO Sławomir Neumann przekonywał, że bardzo wysoki kurs franka nie jest winą żadnego rządu, ani żadnego ministra w Polsce. "Jarosław Kaczyński wpisuje się w ten chór ludzi i inwestorów, którzy dzisiaj reagują nerwowo na rynku. Straszenie Polaków, że wysoki kurs franka, to coś, co może zaszkodzić polskiej gospodarce, spowolnić rozwój gospodarczy kraju, pokazuje, że prezes PiS nie odrobił lekcji z ekonomii" - ocenił.
Jak podkreślił, żaden polityk w Polsce nie powinien działać na rzecz "zaburzenia" spokoju i rozwoju gospodarczego kraju.
Według Protasiewicza, duża nieodpowiedzialnością - ze strony PiS - jest straszenie Polaków, że plan oszczędnościowy przygotowany przez rząd, będzie oznaczał dla polskich rodzin "drastyczne, dodatkowe obciążenia albo konieczne wydatki".
"To, co planuje minister finansów Jacek Rostowski, w postaci redukcji deficytu finansów publicznych, nie będzie oznaczało wzrostu kosztów życia, ani jakichkolwiek dodatkowych wydatków dla polskich rodzin"" - zapewnił Protasiewicz.