Inspekcja Handlowa zakończyła właśnie kontrolę sklepów wielkopowierzchniowych. Wyniki są niepokojące. Okazuje się, że hipermarkety często rażąco naruszają prawo i oszukują klientów. Nie wyciągnęły żadnych wniosków z poprzednich wizyt inspektorów, a wyniki ostatniej są, niestety, dużo gorsze - pisze "GP".
W województwie kujawsko-pomorskim inspekcja wzięła pod lupę cztery sklepy, w Bydgoszczy - OBI, Tesco oraz Media Markt, a w Toruniu - Lidl.
Skontrolowano 98 partii produktów. - Mamy szczególne zastrzeżenia do praktyk sieci Tesco i OBI - podkreśla Luiza Rutkowska z Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Bydgoszczy.
Oto, co wytknęli inspektorzy sieci Tesco: ustalili, że cena (13,99 zł) podana na wywieszce promocyjnego zestawu, który składał się z oleju Kujawskiego i dwóch kilogramów mąki gratis, nie była ceną promocyjną, bo jeszcze wcześniej sprzedawano ten zestaw za 12,99 zł.
Stracili także ci klienci, którzy kupili w Tesco żelatynę w rzekomej promocji, tzn. dwa opakowania w cenie jednego. Sklep celowo nie podał ceny jednostkowej, bo wtedy by się okazało, że druga paczka wcale nie jest gratisowa. Podobnie było z proszkiem do pieczenia.
Zdarzały się też różnice w ofercie z gazetek reklamowych i tym, co można było kupić w sklepie.
W OBI kontrolerzy dopatrzyli się natomiast, że nie można kupić pilarki łańcuchowej, którą oferowano w cenie promocyjnej.
W inspekcji handlowej twierdzą, że klient powinien dokładnie wiedzieć z jakiej poprzedniej ceny nastąpiła obniżka. Stara cena powinna zostać przekreślona, a obok niej trzeba podać aktualną.
Kontrola wykazała, że aż jedna czwarta cen promocyjnych, to w rzeczywistości stara cena. Zdarzało się nawet, że cena promocyjna była wyższa niż zwykle.