Minister ds. europejskich Jarosław Pietras uważa, że im bliżej końca negocjacji w sprawie budżetu UE na lata 2007-20013, tym większe prawdopodobieństwo rozpadu grupy państw - zwolenników silnej polityki spójności, do której należy także olska. Minister przewiduje, że jeśli tak się stanie, każdy kraj będzie w sprawie budżetu działał na własną rękę.
W poniedziałek późnym wieczorem w Atenach zakończyło się trzecie spotkanie tzw. grupy zwolenników polityki spójności. Grupę tworzy 17 państw: 10 nowych państw członkowskich oraz Hiszpania, Portugalia, Grecja, Belgia, Włochy, Irlandia i Finlandia, która dołączyła dopiero w Atenach.
Popierają one zaproponowany przez Komisję Europejską "duży" budżet UE w latach 2007-2013, który zakłada wydatki na poziomie 1,14 proc. dochodu narodowego brutto (DNB) Unii. Przy tak zakreślonych płatnościach, 336 mld euro Unia miałaby przeznaczyć na tzw. politykę spójności, czyli na wsparcie rozwoju najsłabiej rozwiniętych państw i regionów. Stanowiłoby to 0,45 proc. DNB państw członkowskich. Ponieważ z tej sumy ok. 10 mld euro rocznie przypadłoby Polsce, Warszawa walczy o "duży" budżet.
Tymczasem tzw. "grupa sześciu", którą tworzą płatnicy netto, czyli państwa, które więcej przekazują do unijnej kasy, niż z niej otrzymują (Holandia, Niemcy, Wielka Brytania, Szwecja, Francja i Austria) chce, by budżet "okroić" do 1 proc. DNB. Przyjęcie takiego budżetu oznaczałoby ograniczenie wydatków na politykę spójności.
Rozpad grupy zwolenników silnej polityki spójności oznaczałby zaniechanie politycznego nacisku na przyjęcie przez UE większego budżetu na najbliższe lata.
"Jeśli pod sam koniec się okaże, że nikt nas (Polski - PAP) nie popiera, to będziemy działać sami. Ale to dopiero pod sam koniec, w ostatnich godzinach negocjacji " - powiedział Pietras we wtorek w rozmowie z PAP.
Jak dodał, podczas spotkania w Atenach widać było, że każdy kraj "ma inne pomysły", że "każdy patrzy przez pryzmat swoich własnych problemów". "A Polska ma problem, bo jest największa" - dodał.
Według niego, problem polega na tym, że przysługiwać nam będzie największa część budżetu i jeśli obetnie się nam na przykład 10 proc., to będzie to bardzo duża kwota. "Jeśli te 10 proc. mniej dostanie na przykład Estonia, to nikt tego nie zauważy" - zaznaczył.
Zdaniem ministra, nawet gdyby grupa się rozpadła, nie ma szans na utworzenie innej - złożonej np. tylko z nowych państw członkowskich - która wspólnie walczyłaby o fundusze na politykę spójności w tzw. małym budżecie (popieranym przez płatników netto, w odróżnieniu od "dużego", zaproponowanego przez Komisję Europejską - PAP).
Pietras przekonuje jednak, że spotkania grupy są potrzebne, ponieważ pozwalają ich uczestnikom wymieniać informacje i bardziej precyzyjnie poznać wzajemne potrzeby i stanowiska.
"Na razie kontynuujemy dyskusję, będziemy się spotykać. To grono jest istotne dla prowadzenia debaty, nie jest istotne dla dokonywania ustaleń" - podsumował. Zapowiedział, że do następnego spotkania dojdzie w lutym lub na początku marca, prawdopodobnie w którymś z krajów bałtyckich.
Pierwsze spotkanie grupy odbyło się listopadzie w Hiszpanii, a drugie w grudniu w Warszawie.