Nie 10 nie jeden, ale 5 hektarów. Tak ostatecznie Sejm ograniczył Agencji Nieruchomości Rolnych obowiązek stosowania prawa pierwokupu. Urzędnicy odetchnęli z ulgą co roku zamiast 100 tysięcy aktów notarialnych będzie do przejrzenia zaledwie kilka tysięcy. Ale opozycja uważa, że nowe przepisy to błąd, a poprzeczkę podniesiono zbyt wysoko.
Do tej pory z prawa pierwokupu Agencja Nieruchomości Rolnych mogła korzystać na rynku prywatnym w przypadku każdej transakcji za wyjątkiem tych zawieranych między rolnikami. Agencja po analizie wstępnej umowy sprzedaży mogła zablokować transakcję i sama stać się właścicielem ziemi.
Potem takie grunty na przetargach ograniczonych odsprzedawano dalej okolicznym rolnikom. Problem w tym, że zdecydowana większość umów spływających do Agencji dotyczy małych działek, których kupno nie poprawiłoby struktury agrarnej kraju.
Teraz prawo pierwokupu będzie ograniczone do działek nie mniejszych niż 5 hektarów. A to pozwoli realizować Agencji jej główny obecnie cel.
Tomasz Nawrocki – prezes ANR: siły, które były zaangażowane w opiniowanie aktów notarialnych przenieść do sekcji związanych ze sprzedażą, w związku z tym, efekt będzie na pewno sprzyjający usprawnieniu pracy Agencji.
Ale przeciwko zmianie przepisów protestuje opozycja. Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości ograniczenie stosowania prawa pierwokupu jest słuszne, ale ustalanie limitu na poziomie 5 lub jak początkowo proponował rząd 10 hektarów to gruba przesada.
Henryk Kowalczyk – poseł PiS: propozycja zwiększenia do 5 czy 10 hektarów, oczywiście jest niecelowa, dlatego, że 5 -10 hektarów to jest istotny użytek rolny, to jest istotny element kształtowania ustroju rolnego i zliberalizowanie całkowicie obrotu ziemią byłoby zupełnie niecelowe.
Od 2003 roku Agencja Nieruchomości Rolnych z prawa pierwokupu skorzystała 541 razy. Odkupiła w ten sposób zaledwie 13 tysięcy hektarów.