Miniony rok był trudny dla rolników. To im pierwszym zajrzał w oczy kryzys i spadały dochody. Ale na poszczególnych rynkach sytuacja była zróżnicowana. Jak będzie tym razem?Wizje snute na początku nowego roku gospodarczego nie zawsze się sprawdzają, choć niektóre rzeczy da się przewidzieć. Tym bardziej, że rolnicy już teraz muszą kupować nawozy i środki chemiczne, a wielu będzie kupować maszyny.
Ceny większości środków produkcji są już znane. Znana jest też sytuacja jeśli chodzi o zapasy zbóż, czy stan magazynów – w przetwórstwie owocowym i przemyśle mięsnym. A to wszystko również będzie miało wpływ na opłacalność produkcji. Choć zależy ona także od jakości gruntów, ich położenia, warunków pogodowych, konsumpcji czy wielkości produkcji. W najbliższych wydaniu „Tygodnia” zajmiemy się 3 wybranymi rynkami, które w naszym kraju należą do szczególnie newralgicznych.
Najważniejszym surowcem rolnym jest zboże. Bo zboże to chleb i pasza. Dlatego wielkość zbiorów zbóż, jakość ziarna i jego ceny rzutują na inne dziedziny rolnictwa. Głównie produkcję mięsa.
Ale z samej tylko uprawy zbóż mogą się utrzymać wyłącznie duże gospodarstwa i to te, które uzyskują wysokie plony. W Polsce jest trochę takich na terenach popegerowskich. Wszystkie mniejsze muszą szukać innych źródeł dochodu. Dla producentów zbóż rok 2008 był wyjątkowy.
Tuż przed żniwami pszenica konsumpcyjna kosztowała 800 zł/t, paszowa 770 zł/t. Więc produkcja zbóż był opłacalna tak w dużych, jak i małych gospodarstwach. Ale w 2009 roku było już gorzej. Wzrosły ceny środków ochrony roślin, paliwa, nawozów, a zboże staniało o ponad 40 %. Skutek? Pełne magazyny w gospodarstwach.
A jak się mają producenci mięsa? Sytuacja na tym rynku to zwykle wielka huśtawka. W ubiegłym roku również było raz lepiej, raz gorzej. Teraz znów jest gorzej. O opłacalności produkcji mięsa poza kosztami środków produkcji (paszami, prądem) decydują: podaż na rynku, wielkość konsumpcji, koncentracja produkcji, dostęp do pasz, relacje złotego do euro.
Tym razem wszystkie te uwarunkowania odbijają się negatywnie na opłacalności produkcji. Choć ministerstwo rolnictwa uważa, że niskie ceny żywca nie wynikają z nadmiaru trzody w Polsce tylko z uwarunkowań na rynku europejskim, ale to dla naszych rolników żadne pocieszenie.
O ile w sumie można powiedzieć, że nasi producenci żywca wielkich dramatów nie przeżywali, o tyle dla sadowników także ostatni rok był walką z wiatrakami. Używali wszelkich sposobów, łącznie z okupacją zakładów, by ceny owoców choć trochę poszły w górę. Próby porozumienia się z przetwórcami kończyły się jednak fiaskiem.
Nie pomogły nawet mediacje ministerstwa rolnictwa. Produkcja owoców w ostatnim sezonie była zupełnie nieopłacalna. Kosztowne są (i coraz droższe) środki ochrony roślin i sam zbiór owoców, którego nie da się wykonać przy pomocy rodziny. A zakłady przetwórcze płacą grosze – przez ostatnie 2 lata było po 12 – 15 groszy za kilogram jabłek. W efekcie nie opłaca się zrywać owoców i coraz częstsze są przypadki likwidowania plantacji.
Czy w tym roku polscy rolnicy będą mieli jakiekolwiek gwarancje opłacalności produkcji, czy będą w stanie dogadać się z przetwórcami?
Na ile w relacje między rolnikami a producentami i dystrybutorami środków produkcji, czy tez między rolnikami a podmiotami skupującymi płody rolne może ingerować ministerstwo rolnictwa? Jaki wpływ na sytuację ekonomiczną rolnictwa może mieć polityka rolna? Porozmawiają o tym goście „Tygodnia”.
Artur Ławniczak – wiceminister rolnictwa
Henryk Kowalczyk – poseł PiS, b. wiceminister rolnictwa
Andrzej Kowalski – Instytut Ekonomiki Rolnictwa
Emisja-niedziela, 8.00.
8189077
1