Według Gazety Prawnej, o podwyżki nie boi się Ministerstwo Edukacji i Nauki. W projekcie budżetu na 2006 rok przeznaczono na nie o 2,88% więcej niż w ubiegłym roku. Zdzisław Hensel, podsekretarz stanu w MEiN, przyznaje jednak, że realny wzrost, po odliczeniu kosztów inflacji, wyniesie 1,36%. Nie wystarczy zatem na pokrycie podwyżek wynegocjowanych przez związkowców.
Dlatego samorządowcy obawiają się, że brakujące pieniądze będą musieli znaleźć w swoich budżetach. Ich zdaniem subwencja, wbrew zapewnieniom ministerstwa, nie pokrywa kosztów awansu zawodowego nauczycieli. Marek Olszewski z Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu tłumaczy, że 1,5-procentowy wzrost wynagrodzeń nauczycieli faktycznie będzie kosztować dwa razy więcej. Już dziś na oświatę brakuje około 2 mld zł – dodaje.
W mijającym roku podwyżka minimalnego wynagrodzenia nauczycieli wyniosła 3% i miała kosztować 568 mln zł. Ryszard Pomin, pełnomocnik prezydenta Poznania ds. oświaty, wyliczył jednak, że pochłonęła o ponad 283 mln zł więcej. Powstałą różnicę muszą dopłacić samorządy. 283 mln zł - tyle musiały dołożyć samorządy nauczycielom do podwyżki w 2005 roku.
Z danych Związku Gmin Wiejskich wynika, że w 2004 roku subwencja oświatowa nie wystarczyła na płace nauczycieli w 250 gminach. Gdyby rząd podniósł stawki minimalnego wynagrodzenia zasadniczego tylko o 1%, to byłaby szansa na zmniejszenie powiększającego się deficytu – tłumaczy Ryszard Pomin