Jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Doradzał mu sprawach związanych ze wsią i rolnictwem. Początkowo także i on miał lecieć feralnym lotem do Smoleńska. Pojechał pociągiem. Poprosiliśmy Jana Krzysztofa Ardanowskiego o podzielnie się wspomnieniami o tragicznie zmarłej Parze Prezydenckiej.
Prezydent Lech Kaczyński bardzo interesował się problemami wsi. Było to nie tylko okazjonalne przy okazji świąt rolniczych, czy też zbliżających się wyborów. To jest klasa człowieka, że wybitny intelektualista, z dużego miasta tak bardzo interesował się sprawami rolnictwa, polskiej wsi.
Wynikało to z jego przekonania i dawał temu wyraz podczas spotkań z rolnikami na Jasnej Górze w czasie Dożynek Prezydenckich, przy grobie Witosa w Wierzchosławicach, ostatnio na spotkaniu z rolnikami w Małopolsce w Tuchowie, że jest przekonany, że polska wieś ma prawo do rozwoju podobnie jak miasta.
Trzeba dążyć do zrównoważonego rozwoju kraju, gdzie pewne funkcje będą przypisane owszem dużym krajom, ale i wieś nie może być tylko i wyłącznie rezerwuarem siły roboczej dla miast. Trzeba dbać również o rozwój mniejszych miejscowości, miasteczek, także wsi w kontekście rolniczym.
Bardzo zdecydowanie trzeba występować w interesie polskiej wsi na forum Unii Europejskiej. Występować z inicjatywami, a nie czekać, że ktoś inny rozwiąże nasze problemy, że Niemcy czy Francuzi mają zbieżne z nami interesy.
Był przekonany, że polska wieś nie może być traktowana po macoszemu, być gorszą częścią kraju, musi partycypować we wszystkich elementach rozwoju strategicznego Polski.
Jestem przekonany, że nasza ojczyzna straciła wielkiego patriotę, wielkiego Polaka, a polska wieś straciła obrońcę i swojego wielkiego przyjaciela.
Prezydent miał bardzo dobre relacje generalnie z ludźmi, z którymi rozmawiał. Spotkania z Polakami, również z mieszkańcami wsi były bardzo spontaniczne. Prezydenta bardzo cenił sobie bezpośredni kontakt, uścisk ręki, rozmowę.
Nie było bariery. Ludzie podchodzili, rozmawiali, życzyli powodzenia, życzyli sukcesów. Nigdy nie było żadnej wyniosłości…To był prawdziwy mądry człowiek.
Para Prezydencka, gdzie para występowała razem również miały silny akcent związany z osobą Pierwszej Damy. Spotykała się z kobietami, interesowała się ich życiem, problemami rodzin, wychowywania dzieci, często nawet takimi – przy poważnej chwili może nawet trudnych do wspominania spraw – ale w jaki sposób prowadzą swoje domy, w jaki sposób prowadzą kuchnie, pewne specyfiki kulinarne ze swoich domów. Bardzo interesowała się, były też sytuacje trochę kuriozalne.
Następne punktu programu wymuszały już odejście od ludzi. Biuro Ochrony Rządu ponaglało: „Panie Prezydenci już czekają następni”, a Pani Prezydentowa chciała jeszcze rozmawiać, chciała się dopytywać, rozmawiać z kobietami, rozmawiać z dziećmi, Czasami nawet wywoływało to uśmiech Pana Prezydenta: „Maria, chodźmy już dalej”.