Prezesom nieszawskiej spółki która oszukała ponad 660 dostawców zboża grozi do 10 lat więzienia - pisze pomorska.pl. Lista zarzutów jest długa. Prokuratura zakończyła śledztwo i przekazała akta sprawy Sądowi Okręgowemu we Włocławku.
Winni są rolnikom prawie 22 mln złotych
Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy 31 grudnia przesłała do Sądu Okręgowego we Włocławku akta sprawy, dotyczącej oszustw dokonanych przez kierownictwo upadłej nieszawskiej spółki Jantur wobec dostawców zboża.
Oskarża trzy osoby: prezesa zarządu Romana Ch., wiceprezesa Krzysztofa Ch. i główną księgową Jolantę O..
Śledztwem objęto okres od 2007 do 2010 roku. Już od roku 2007 prezesi spółki wprowadzali swych kontrahentów w błąd, co do kondycji finansowej Janturu. Skupowano zboże, wydłużano okresy płatności aż w końcu spółka przestała płacić w ogóle za dostawy.
Jak powiedział nam prokurator Andrzej Kiełbasiński, naczelnik wydziału przestępstw gospodarczych w bydgoskiej "okręgówce", pokrzywdzonych jest ponad 660 osób, którym spółka winna jest 21 mln 802 tys.297 złotych i 51 groszy. . Pokrzywdzone osoby to głównie rolnicy, dostawcy zboża z różnych zakątków kraju. Dowozili ziarno do należących do spółki: gorzelni w Nieszawie i młyna w Wagańcu oraz magazynów w Kikole i Chromowoli w gm. Koneck.
Czytaj: Jantur. Rada nadzorcza nie stanie przed sądem
- Główny zarzut dotyczy oszustwa, ale jest też kilka innych zarzutów, jakie stawiamy prezesowi i wiceprezesowi - powiedział nam prokurator Kiełbasiński. Dotyczą one m.in. spłacania jednych wierzycieli kosztem innych; nie zgłoszenia do sądu informacji o upadku spółki, co wynikało z jej sytuacji ekonomicznej; zbywania majątku spółki i nie zaspokajanie roszczeń wierzycieli; nie składanie sprawozdań finansowych.
Według zgromadzonych dokumentów, spółka nie powinna skupować zboża już od 2008 roku. Upadła dopiero w 2010 roku. Okazało się wówczas, że zalega z płatnościami nie tylko rolnikom, ale także Enerdze, która w końcu odcieła prąd w gorzelni, ZUS-owi, Urzędowi Skarbowemu, dostawcom części zamiennych do taboru samochodowego i innym wierzycielom.
Pracownicy też pokrzywdzeni
Pokrzywdzeni są także pracownicy Janturu, za których spółka nie płaciła składek ZUS. Kwotę zaległości obliczono na 150 tysięcy złotych. To także znalazło się na liście zarzutów, podobnie jak wypłaty pieniędzy członkom rady nadzorczej, której - jak wynika z akt sprawy - praktycznie nie było.
Jantur był spółką rodzinną. Funkcje prezesa i wiceprezesa zarządu pełnili dwaj bracia. Trzeci brat i siostra oraz córka prezesa i córka wiceprezesa figurowali jako członkowie rady nadzorczej, którymi - w świetle przepisów prawa - nie byli. Pobierali jednak za "członkostwo" pieniądze. Łącznie 315 tys. złotych, co prokuratura także uznała za przejaw działania na szkodę spółki.
Romanowi Ch. i Krzysztofowi Ch. grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności.
Prokuratura oskarża też główną księgową upadłego Janturu - Jolantę O.. Postawiono jej dwa zarzuty: udzielanie pomocy w oszustwach,dokonywanych przez prezesów, oraz podrabianie podpisów.
9025551
1