Brak opadów spowodował, że wody zaczyna brakować nie tylko roślinom, ale także ludziom. Na razie strażacy dowożą ją tylko do kilku, małych miejscowości. Wkrótce, tak może być również w dużych miastach, które pobierają wodę z rzek. Ich poziom drastycznie się obniża.
Poziom wody na Sanie w Jarosławiu jest najniższy od lat. Wynosi teraz zaledwie pięćdziesiąt osiem centymetrów. Rzekę z niepokojem obserwują pracownicy miejskich wodociągów. Wodę z Sanu czerpie także Przemyśl. Tam stan wody w rzece jest nieco wyższy, ale sytuacja też nie jest najlepsza. Najgorsze jest to, że tamtejsze Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji nie ma możliwości pobierania wody z innego źródła. Niski poziom wody jest nie tylko na Sanie ale także na Wisłoku, zwłaszcza w Rzeszowie. Tam wynosi jedynie czterdzieści osiem centymetrów, w Puławach w powiecie krośnieńskim - dziewięćdziesiąt sześć.
Najgorsza sytuacja jest jednak w gminie Błażowa, gdzie wodę mieszkańcom muszą już dowozić strażacy. Podobnie jest w powiecie tarnobrzeskim, a także w gminie Dębowiec. Największe problemy z wodą są właśnie na wsiach i w małych miejscowościach, gdzie ludzie zaopatrują się w nią z własnych ujęć. A w takiej sytuacji jest ponad trzydzieści procent mieszkańców regionu. Jest jeszcze jeden problem. Brak opadów, a przez to niewielkie dopływy wody do rzek, powodują, że w szybkim tempie pogarsza się jej jakość i rośnie stężenie ścieków. Stacje uzdatniania mogą mieć niebawem problemy z jej oczyszczaniem.