Bony paliwowe dla rolników o które chłopskie partie walczyły zaciekle przez 10 lat, odchodzą do lamusa.
Nie ma o nich mowy w nowej, uchwalonej w czwartek ustawie o VAT. To oznacza,
że rok 2004 będzie ostatnim w którym rolnicy dostaną te bony i zapłacą nimi na
stacjach benzynowych. Stacje zaś po raz ostatni odliczą je sobie od podatku
VAT.
Bon był rezultatem walki rolników o tańsze, bo wolne od akcyzy
paliwo. Postulat zwrotu rolnikom części akcyzy pojawił się w połowie lat 90.
Zniesiono wówczas podatek drogowy i włączono go do akcyzy, którą płacą
konsumenci w cenie oleju napędowego i benzyny. Teoretycznie ta część podatku
powinna iść na remont dróg, w praktyce trafia do wspólnego worka czyli
budżetu.
Politycy PSL i działacze chłopskich związków argumentowali, że
rolnicy powinni dostawać zwrot tej części akcyzy, która idzie na drogi, bo nie
jeżdżą po drogach, lecz po polach. Choć powoływali się przy tym na Unię
Europejską, ich projekty zawsze trafiały na opór Ministerstwa Finansów. Były
różne pomysły - tańsze barwione paliwo, dopłaty w gminach. W końcu po chłopskich
protestach w 1999 r. rząd - wówczas AWS-UW - uległ, ale uchwalenie odpowiedniej
ustawy zajęło posłom dwa lata. Była to jedna z najbardziej kontrowersyjnych
spraw w poprzednim parlamencie. Resort finansów wymyślił bony paliwowe (takie
bony rolnicy dostają w Hiszpanii). Ministrem był wówczas Jarosław Bauc, który
jednak niespecjalnie chwalił się bonami. - To rozrzucanie pieniędzy po polach -
twierdził, kiedy już przestał być ministrem. Co roku na bony szło ok. pół
miliarda złotych, z czego ok. 30 mln kosztowało ich
wydrukowanie.
Odetchną właściciele stacji benzynowych, których bony
niezmiernie irytowały. Musieli je przyjmować zamiast gotówki, a na zwrot VAT
czekali po trzy miesiące. Zdarzały się wypadki, że małe, prywatne stacje w
małych miasteczkach odsyłały rolników płacących bonami z kwitkiem.
Bon
sczezł w zupełnej ciszy, bez żadnych politycznych awantur, które towarzyszyły
jego powstaniu. Czy rolnicy nie niepokoją się jego zniknięciem? - Na razie są
zauroczeni dopłatami bezpośrednimi - mówi Józef Gruszka (PSL) z sejmowej komisji
finansów.