Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Obrót ziemią w Unii i w Polsce

26 kwietnia 2006

W Polsce po wstąpieniu do Unii Europejskiej ziemia rolnicza stała się dobrą inwestycją, a przez to atrakcyjnym towarem. Jej cena – jak twierdzą eksperci – będzie nadal rosła, stopniowo zbliżając się do cen w krajach Europy Zachodniej. 

Regulacje unijne

We Wspólnocie Europejskiej obrót ziemią regulowany jest przez poszczególne państwa członkowskie. Zgodnie ze wspólnotowym prawem te same zasady zakupu obowiązują obywateli danego kraju, jak i cudzoziemców.

Większość państw Unii ograniczyła jednak handel ziemią dodatkowymi regulacjami. Najbardziej rygorystyczne zasady obowiązują w Danii, Holandii i Szwecji. Wiążą się one głównie z koniecznością posiadania prawa stałego pobytu, a takie np. w Danii uzyskać jest bardzo trudno. Poza tym barierą w zakupie ziemi są jej ceny. Najwyższe notuje się w krajach o niewielkiej powierzchni – w Holandii, Belgii czy Danii.

Również w Irlandii trzeba się liczyć z wysokimi cenami ziemi, a każdy kto chce kupić gospodarstwo rolne w tym kraju, musi udokumentować przynajmniej siedmioletni pobyt w Irlandii.

W Bawarii - największym kraju związkowym - Niemiec za hektar ziemi trzeba zapłacić 30 tysięcy euro. Niewielu tamtejszych rolników stać na taki wydatek, dlatego najczęściej dzierżawią ziemię. Cena dzierżawy wynosi w zależności od klasy gleby 200-400 euro za hektar rocznie.

Dania

W Danii obowiązują dość rygorystyczne przepisy jeśli chodzi o obrót ziemią. Nawet sami Duńczycy wiedzą, że kupno ziemi to nie lada wyczyn, nie tylko z powodu przepisów.

Dlatego wielu młodych Duńczyków, którzy chcą prowadzić gospodarstwa - ze względu na wysokie ceny zakupu ziemi - decyduje się na jej dzierżawę. Umowy najczęściej podpisywane są na 5 lat.

Poza tym w Danii nie ma zwyczaju nieodpłatnego przekazywania gospodarstw dzieciom. Są im one po prostu odsprzedawane, a wartość takiej transakcji nie może być dużo niższa od wartości rynkowej gospodarstwa. Informacje o aktualnych cenach ziemi można uzyskać między innymi u doradców w urzędzie rolnym.

Tycho Winther Hjort Urząd ds. Rolnych, Dania: „Po reformach strukturalnych w duńskim rolnictwie - posiadanie ziemi stało się dziś ważniejsze niż kiedykolwiek. W ciągu ostatnich 5 lat ceny ziemi wzrosły aż o 100%. Aby kupić jej hektar trzeba liczyć się z wydatkiem około 75 tysięcy duńskich koron.

W niektórych regionach, zwłaszcza tam, gdzie prowadzona jest intensywna produkcja zwierzęca – a jej wielkość uzależniona jest przecież od powierzchni gospodarstwa - cena hektara dochodzi nawet do 120-130 tysięcy koron, czyli ok. 16 tysięcy euro. Można być właścicielem kilku gospodarstw, natomiast nie można mieć więcej niż 400 hektarów.”

W związku z wysokimi cenami ziemi - doradcy rolni muszą więc także podpowiadać, gdzie można taniej kupić gospodarstwo. Zakres ich obowiązków poszerzył się o szukanie ofert kupna - sprzedaży.

Dotyczy to zwłaszcza porad dla młodych rolników. Bo nawet jeśli mają do dyspozycji 100 tysięcy euro, to w duńskich warunkach jest to niewielka suma. Zakup farmy, z której można by się utrzymać to koszt dwóch i pół miliona euro.

Dlatego wielu Duńczyków poważnie myśli o kupnie ziemi w krajach nowo przyjętych do Unii – w Estonii, na Łotwie, Litwie, ale i w Polsce, czy w Czechach. Jednak ze względu na okresy przejściowe na razie nie jest to takie proste.

Czechy

W Czechach, by sprywatyzować dawne spółdzielnie rolnicze utworzono ministerstwo do spraw prywatyzacji. Po 15 latach i zakończeniu procesu przekształceń własnościowych ministerstwo zlikwidowano.

Gospodarstwo Rolne „Farmers” jest jednym z tych, które powstały właśnie w wyniku prywatyzacji. W 1991 roku, kiedy umożliwiono Czechom zakładanie prywatnych, wielkoobszarowych gospodarstw pan Lubomir Burkon postanowił spróbować pracy „na swoim”.

Wspólnie z kolegami, którzy zatrudnieni byli jeszcze w państwowym gospodarstwie – stworzyli spółkę pracowniczą. Wydzierżawili 3 tysiące hektarów, nie najlepszych jakościowo gleb. Stąd decyzja o zajęciu się hodowlą bydła mięsnego.

Obecnie stado liczy 1200 sztuk. W gospodarstwie prowadzona jest hodowla ekstensywna. Zwierzęta przebywają na pastwiskach niemal przez cały rok.

Firma, której prezesem jest Lubomir Burkon od wielu lat współpracuje z Niemcami, Holendrami, Francuzami i Szwajcarami. To właśnie do tych krajów najwięcej eksportuje.

Jednak zanim umożliwiono Czechom samodzielne gospodarowanie, bo do 1989 roku, prywatne rolnictwo stanowiło tylko 1% wszystkich gospodarstw - należało przeprowadzić prywatyzację.

Wyglądała ona zupełnie inaczej niż w Polsce. Tuż po aksamitnej rewolucji w 1989 roku powołano ministerstwo do spraw prywatyzacji, które miało ją przeprowadzić i nadzorować.

Lubomir Burkon firma „Farmers”, Porici, Czechy: „Kiedy rozpoczęła się prywatyzacja, nikt tak naprawdę nie wiedział, na czym będzie polegała. Dlatego ja ją nazywam „zieloną”. Baliśmy się, czy damy radę, bo wcześniej nikt z nas nie posiadał tak dużego majątku. Jedyne co mieliśmy to własne mieszkania.

Proces prywatyzacji podzielono u nas na trzy etapy. Oczywiście nie następowały one szybko jeden po drugim. Proces ten rozłożono na wiele lat. Najpierw umożliwiono nam zakup maszyn i urządzeń rolniczych, mogliśmy kupić także zwierzęta. Nie likwidowano tego, co już było.

Chodziło przede wszystkim o to, by gospodarstwo mogło funkcjonować i sprzedawać na rynek. Ten pierwszy etap kosztował nas 18 milionów koron.

Nikt z nas nie był bogaczem. Dlatego, by móc sfinansować ten pierwszy etap musieliśmy zaciągać kredyty i pożyczki. Ale dla nas ważne było to, że jesteśmy właścicielami chociaż części tego majątku.

Po trzech latach państwo umożliwiło nam zakup budynków gospodarczych i inwentarskich. I to był drugi etap prywatyzacji. Otrzymaliśmy spore wsparcie, uruchomiono bowiem niskooprocentowane pożyczki, ich spłatę rozłożono na 20 lat. To był bardzo dobry pomysł i znacząca dla nas pomoc. Drugi etap, czyli kupno - obór, magazynów, hal i pomieszczeń biurowych - kosztował nas 62 miliony koron.”

Po 95 roku rozpoczął się trzeci, ostatni etap prywatyzacji - sprzedaż ziemi. Dziś firma „Farmers” jest już właścicielem 1200 hektarów, w tym roku kupi kolejne 1000.

Polska

W Polsce likwidacja i prywatyzacja państwowych gospodarstw rolnych przebiegała zupełnie inaczej niż w Czechach. I niestety kosztowała nas bardzo wiele - zwłaszcza tych, którzy wcześniej pracowali w PGR-ach.

Przeobrażenia gospodarcze, jakie miały miejsce w Polsce po 1989 roku - najboleśniej dotknęły wieś, a w szczególności PGR-y. Ich likwidacja przyczyniła się do wzrostu bezrobocia na tych terenach, gdzie było ich najwięcej.

Zmarnowało się też wiele majątku trwałego, który albo rozkradziono, albo po latach uległ ruinie. Dziś straty te są już niestety nie do nadrobienia. Nie ma też dotąd pomysłu, co zrobić z ludźmi, którzy w wyniku tych przemian stracili miejsca pracy. Ale to tylko część obrazu polskiej wsi.

Poza PGR-ami funkcjonowały przecież gospodarstwa indywidualne.Te po 90 roku zaczęły stopniowo powiększać areał. Ziemia nie była jeszcze tak droga, jak dziś. Hektar w obrocie między rolnikami kosztował średnio niecałe tysiąc złotych.

10 lat później już ponad 5 tysięcy. W tym roku średnia cena hektara ziemi może przekroczyć 8 tysięcy złotych. Najdroższe grunty są w województwach - śląskim i wielkopolskim. Ale na przykład na Podlasiu - w rejonie intensywnej produkcji mleczarskiej, ceny ziemi rolniczej są kilkakrotnie wyższe od średniej krajowej i dochodzą aż do 30-tu tysięcy zł.

Wzrosły też ceny ziemi z zasobów Agencji Nieruchomości Rolnych, np. w woj. warmińsko –mazurskim w ciągu ubiegłego roku o 45%.

W okolicach Olecka na Mazurach hektar ziemi można kupić za 5 tysięcy złotych, ale najczęściej są to słabe grunty - 4, 5 i 6 klasy. W tym rejonie gospodarstwo rolne prowadzą państwo Joanna i Mirosław Borowscy.

Do 1994 roku do kombinatu rolnego „Wieliczki” należało pięć gospodarstw. Każde po 1200 hektarów. W sumie zatrudniały ponad 300 pracowników. Specjalizowały się w różnych produkcjach.

W 1990 roku pan Mirosław Borowski po ukończeniu studiów na Olsztyńskiej Akademii Rolniczo-Technicznej, rozpoczął staż w kombinacie „Wieliczki”. Po dwóch miesiącach był już kierownikiem jednego z zakładów.

Po zlikwidowaniu państwowych gospodarstw, postanowił wspólnie z kolegą wydzierżawić ziemię z zasobów ówczesnej Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.

Niestety wielu dzierżawców, którzy w 94 roku stawali do przetragów już po dwóch latach rezygnowało z gospodarowania. Ziemia czekała na następnych. W tym czasie pan Mirosław wspólnie z żoną - Joanną dokupili ziemi.

W nowoczesnym rolnictwie liczą się wiedza i dostęp do informacji. Można je zdobyć także dzięki wyjazdom. Pan Mirosław wraz z kolegami z izby rolniczej często odwiedzają gospodarstwa w innych krajach Europy. W ubiegłym roku spotkali się z rolnikami na Litwie.

Podsumowanie

W ostatnich kilkunastu latach polskim rolnikom nie ułatwiano życia. I to oni chyba najboleśniej odczuli skutki przemian gospodarczych, jakie zachodziły w naszym kraju.

Wielu w latach 90-tych próbowało powiększać gospodarstwa, dzierżawić ziemię i inwestować, by móc sprawnie funkcjonować na rynku, by sprostać konkurencji. Spora grupa rolników zapłaciła za to bardzo wysoką cenę.

Dlatego dziś powinniśmy uważniej patrzeć na rolnictwo zachodniej Europy. Bo rządy tych państw robią wszystko, by chronić i wieś i rolników i ziemię.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę