Dopłaty rolno środowiskowe dla gospodarstw ekologicznych w PROW 2007–2013 zostały zmniejszone w porównaniu z poprzednimi programami. Czy pokrywają one dodatkowe koszty na ochronę, pielęgnację, a także niższe plony i problemy ze zbytem? Czy oznacza to, że rolnicy ekologiczni przestawią się na „łatwiejsze” gospodarowanie w systemie zrównoważonym?
Wbrew niektórym opiniom produkcja artykułów ekologicznych, zwłaszcza zwierzęcych, jest duża. Jak wynika z danych z 2006 r. produkcja mleka wynosiła około 40 mln litrów, jagnięciny 2000 ton, wołowiny 9000 ton, wieprzowiny 7000 ton, miodu 931 ton, 10 mln jaj. Największy problem jest z ich sprzedażą i przetwórstwem, gdzie w tym samym okresie przetwórstwo mięsa wynosiło zaledwie 85 ton, a mleka 2512 ton. Dopłaty z PROW 2007–2013 miały ułatwić rolnikom rozwinięcie działalności. Okazało się jednak, że niektóre z nich są na takim samym poziomie jak w roku 2000, a rosnące przy tym koszty produkcji i brak ludzi do pracy może spowodować, że wielu rolników ekologicznych zrezygnuje z tego typu gospodarowania po zamknięciu 5–letniego programu. Zasady niektórych pakietów rolnośrodowiskowych nie zmieniły się bowiem od 2000 r. (na przykład trwałe użytki zielone). Inne natomiast znacznie zmniejszono lub pozostawiono na takim samym poziomie jak w roku 2004. Podwyższono jedynie płatności do upraw rolniczych i warzywniczych oraz do niektórych ziół. Stawki te jednak nie są konkurencyjne w porównaniu do tych w gospodarstwach zrównoważonych. Z listy roślin do płatności ekologicznych dołączonej do projektu rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 2 listopada 2007 r. zniknęło 59 roślin. Przewodniczący Rady Rolnictwa Ekologicznego nie umie wyjaśnić dlaczego do tego doszło. Na szczęście nie zabrakło rozsądku Ministrowi Rolnictwa I Rozwoju Wsi Panu Markowi Sawickiemu , który po licznych protestach wielu środowisk ekologicznych przywrócił płatności do wszystkich roślin ujętych w poprzednim PROW 20042006.
Największy przyrost gospodarstw ekologicznych w Polsce nastąpił w latach 2004/2005 – 91 proc., w kolejnym sezonie wzrósł o 28 proc., a w 2007 r. niecałe 10 procent. Przy rosnących kosztach zatrudnienia i braku rąk do pracy wiele kierunków produkcji staje się jednak nieopłacalne. Wybiera się te gałęzie, które można maksymalnie zmechanizować. Na to mogą sobie pozwolić jedynie duże, silne ekonomicznie gospodarstwa. Produkcja ekologiczna to nie pieczenie chleba, które zamyka się w jednym dniu. Tu potrzeba lat. Pomimo wsparcia funduszy unijnych niezbędna jest stabilna polityka rolna, którą obiecywano Polsce przed wejściem do Unii Europejskiej – 7 lat stabilnych warunków. We Wspólnej Polityce Rolnej nasz kraj jest już 4 lata, a pozytywnych zmian w ekologii trudno się dopatrzeć.
Mimo że powstają nowe przetwórnie, nadal jest problem ze zbytem. Rodzi się nadzieja dla producentów mleka na Podkarpaciu, gdzie mleczarnia w Jasienicy w ubiegłym roku uzyskała certyfikat i przygotowuje się do eksportu, bo sprzedaż na polskim rynku jest znikoma. Dlaczego? Zapewne barierę stanowią ceny, ale nie tylko. Decydują tez takie czynniki, jak: nadal słaba promocja polskich produktów eko, brak świadomości społeczeństwa, brak ogólnej dostępności produktów ekologicznych, a także zamożność konsumentów. Od dwóch lat prowadzona jest promocyjna kampania rolnictwa ekologicznego, ale jej efekty zwłaszcza dla producentów ekologicznych nie są odczuwalne. Stowarzyszenie przetwórców Polska Ekologia prowadzi sprzedaż w marketach w Warszawie, Poznaniu i Krakowie. Sprzedaż wędlin przekracza ledwie jedną tonę tygodniowo. Jeden niewielki zakład na Podkarpaciu posiada moce przerobowe 7,5 tony, drugi posiadający certyfikat nie uruchamia produkcji ekologicznej, bo nie ma pewności zbytu. Nie wspominając o jagnięcinie, o której się dużo mówi, że jest niedostępna w sklepach, a zamówienie po pikniku promocyjnym w Warszawie przez dystrybutora do 25 sklepów ekologicznych Warszawy wynosi tylko 16 kg.
Dla dużych gospodarstw szansą jest własne przetwórstwo produkcji. Wymaga to jednak czasu, ogromnych nakładów finansowych i zaangażowania. Powstają już takie inicjatywy w naszym kraju, ale czy mają sprzyjające warunki rozwoju, czy wieczna nagonka na dużych producentów ekologicznych im sprzyja czy też zniechęca? Na to pytanie powinni przede wszystkim odpowiedzieć sobie eksperci z Rady Rolnictwa Ekologicznego przy Ministrze Rolnictwa i Rozwoju Wsi, którzy dwa lata pracy nad nowym PROW zmarnowali na nieuzasadnioną nagonkę na producentów ekologicznych. Zapomniano, że istnieje szczelny system kontroli gospodarstw ekologicznych. Siedem upoważnionych jednostek certyfikujących w tamtym roku zarobiło na obowiązkowych kontrolach u rolników ekologicznych 14 mln złotych, z czego połowa dofinansowana była z budżetu państwa. Ale to jeszcze za mało. Żeby zwiększyć liczbę gospodarstw do kontroli, a tym samym dochody jednostek, nie trzeba nowych gospodarstw. Najłatwiej jest podzielić już istniejące, nad czym usilnie pracuje Rada Rolnictwa Ekologicznego, podejmując uchwały o konieczności wprowadzenia zmniejszenia dopłat w 100 proc. tylko dla gospodarstw do 50 ha.
6129962
1