Czas Świąt Bożego Narodzenia już minął, lecz nadal daje się wyczuć nastrój odprężenia i świętowania - to faktycznie nam Polakom wychodzi niezgorzej . Nowy Rok zbliża się do nas wielkimi krokami, nie da się ukryć, że za kilka dni znów się wszyscy trochę postarzejemy, ale co tam - karnawał trwa.
Okres świąt i wymiany kalendarzy niosący nam zabawową atmosferę, sprzyja także podejmowaniu postanowień na przyszłość. Wielu z nas z pewnością obieca sobie, ze właśnie wypaliło ostatniego papierosa, albo że już więcej nie będzie się kłócić z mężem, dziećmi, rodzicami czy sąsiadami. Niektóre z tych postanowień, mogą na pozór wydać się banalne i błahe. Wszystkie jednak z pewnością będą dla nas ważne, potrzebne i bez wątpienia będą zmuszać do wyrzeczeń i pracy nad sobą.
Myślę, że właśnie poświęcenia, które są nierozerwalnie związane z podejmowanymi postanowieniami, stają się największą ich wartością. Właśnie to ćwiczenie swojej woli i umysłu jest człowiekowi potrzebne, by stawał się coraz doskonalszy. Nie to jest najistotniejsze, by postanowienie zrealizować - choć np. rzucenie palenia czy zarobienie okrągłego miliona dolarów, z pewnością okaże się wspaniałą nagrodą za naszą walkę i poczujemy tę rozpierającą dumę i satysfakcję z dopięcia swego celu. Tak naprawdę największą wartością wszelkich postanowień jest to, że decydujemy się podejmować walkę i pchać ten wózek mimo stojących nam na drodze przeciwności.
Jak powiedział A.Camus "Samo wdzieranie się na szczyt wystarczy, by napełnić serce człowieka". Choć dla każdego z nas co innego oznacza ów szczyt, to droga do niego zapewne będzie wymagała " wdzierania się na kolejne półki skalne". Ważne jest by się nie zniechęcać i przeć do góry mimo trudów. Jeżeli się nie poddamy i będziemy pracować, to jest szansa, że osiągniemy zamierzony cel. Jeżeli trudu nie podejmiemy, nie ma co liczyć na to, że "szczyt" przyjdzie do nas. W związku z tym, zachęcam do noworocznych postanowień i do podejmowania nowych wyzwań. Bez nich życie będzie nam przeciekać przez palce, zaś w przyszłym roku stwierdzimy, że znów niczego nowego i ważnego nie udało się zrealizować. Jak znam życie, winić za to będziemy znów wszystkich wokół, oprócz siebie. Jeśli się nie otrząśniemy z tej skłonności do rozpamiętywania klęsk oraz obarczania reszty świata odpowiedzialnością za nasze niepowodzenia, dalej będziemy się kręcić, w tym błędnym kołowrotku niemocy, niechęci i niekompetencji.
Jeśli jednak do 31 grudnia przyszłego roku nie uda się uzbierać na koncie miliona baksów, proponuję nie przejmować się tym zbytnio Wszak ważniejsze od tego jest, aby każdemu z nas, dopisywało dobre zdrowie, spokój ducha oraz zwyczajne życiowe szczęście, czego życzę wszystkim czytelnikom oraz sobie (też , a jakże...)